Mariupol może być kolejnym celem terrorystów, Polacy powinni być ewakuowani z tego miasta - uważają przedstawiciele organizacji pozarządowych. MSZ uspokaja, że na razie nie ma zagrożenia atakiem i poinformowało, że nie podjęto decyzji o ewakuacji.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych przedstawiło na posiedzeniu sejmowej komisji łączności z Polakami za granicą informację nt. aktualnej sytuacji Polaków w Mariupolu na wschodniej Ukrainie.
– Mamy scenariusze na każdy rozwój sytuacji w regionie. Jest ona cały czas dynamiczna. Jesteśmy przygotowani technicznie na każdy wariant, w tym na ewakuację. Natomiast decyzji w sprawie ewakuacji dzisiaj nie ma. Nie zaszły przesłanki do jej podjęcia – powiedział wiceminister spraw zagranicznych Konrad Pawlik, odpowiedzialny za sprawy wschodnie.
Pawlik zapewnił, że konsulat w Charkowie jest w stałym kontakcie z osobami polskiego pochodzenia z Mariupola i okolic, udziela im wsparcia (przekazuje zapomogi i pomoc rzeczową). Poinformował, że ministerstwo sporządziło wstępną listę osób oczekujących na wsparcie; wg. szacunków MSZ jest ich od 60 do 70.
Polacy w niebezpieczeństwie?
O potrzebie jak najszybszej ewakuacji z Mariupola podczas posiedzenia mówił m.in. Michał Dworczyk z fundacji Wolność i Demokracja, która kontaktuje się i udziela pomocy osobom polskiego pochodzenia na wschodzie Ukrainy.
– Nie są oni pewni dnia, ani godziny. Wydaje się, że jest spokojnie. Ale w dniu feralnego ostrzału też było spokojnie. Mariupol jest miastem frontowym. Chociaż siły separatystów zostały odrzucone o 20 kilometrów, wszyscy są przekonani, że po tym jak z Debalcewem sobie separatyści poradzili, kolejnym punktem będzie Mariupol – argumentował.
Atak na Mariupol bardzo prawdopodobny
Dworczyk powiedział, że z nieoficjalnej rozmowy, jaką przeprowadził z przedstawicielami ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego wynika, że również władze ukraińskie są przekonane, że separatyści i rosyjskie wojsko zaatakują Mariupol.
– Nie trzeba czekać, aż znowu rozpoczną się tam walki. Lepiej działać prewencyjnie i zabrać stamtąd Polaków – przekonywał.
Pawlik podkreślił, że po zawarciu porozumień mińskich sytuacja w rejonie Mariupola uległa poprawie. – Już 12 lutego sytuacja w Mariupolu była spokojna. W centrum miasta nie było słychać odgłosów walk, wybuchów. (...) Po tym, jak siły ukraińskie przesunęły linię frontu o 20 kilometrów na wschód w kierunku Nowoazowska i po wejście w życie rozejmu, sytuacja uległa radykalnej poprawie – ocenił.
Znajdujący się obecnie w rękach sił rządowych strategiczny port Mariupol nad Morzem Azowskim został ostrzelany pod koniec stycznia. Zginęło 30 osób, a blisko 100 zostało rannych.
Od północy z 14 na 15 lutego formalnie obowiązuje w Donbasie rozejm, uzgodniony w porozumieniu zawartym w Mińsku 12 lutego. Przewiduje ono m.in. zawieszenie broni, a następnie wycofanie ciężkiego uzbrojenia ze strefy walk i powstanie strefy buforowej szerokości od 50 do 70 km. Wycofywanie ciężkiego uzbrojenia miało rozpocząć się we wtorek.
Ukraińskie media podały dziś rano, że siły rządowe wycofują się z Debalcewe, w którym broniły się od zeszłego tygodnia przed intensywnymi atakami prorosyjskich separatystów. Jest to strategicznie położone miasto, przez które prowadzą szlaki drogowe i kolejowe łączące Donieck z Ługańskiem.