Od śmierci generała Czesława Kiszczaka minęły już przeszło cztery miesiące. Jego żona wciąż nie może pogodzić się z tym, że nie spoczął na warszawskich Powązkach. Jej zdaniem, tam właśnie jest jego miejsce. – Mąż był bohaterem i patriotą i musi spocząć na Powązkach! Tam jest jego miejsce, obok generała Jaruzelskiego – mówi wdowa po gen. Kiszczaku w wywiadzie dla "Super Expressu".
Maria Kiszczak już w swojej książce wydanej przed śmiercią męża zapowiadała, że nie spocznie dopóki jej mąż nie zostanie pochowany na Powązkach. Pisała wówczas, że chciałaby, aby miał kościelny pogrzeb, a Mszę świętą odprawiał arcybiskup Sławoj Leszek Głódź. Okazuje się, że do dziś nie może pogodzić się z faktem, że jego grób znajduje się na cmentarzu prawosławnym na stołecznej Woli.
W rozmowie z "SE" wdowa po generale żali się, że jej męża nie chciał pochować żaden katolicki ksiądz. – To smutne. A przecież mąż był wielkim polskim bohaterem, który doprowadził do Okrągłego Stołu – przekonuje Kiszczakowa, która powtarza swoją tezę, że to nie Wałęsa, tylko Kiszczak obalił komunę.
– Czesław musi spocząć na Powązkach. Wierzę, że uda mi się to zrobić. Przecież jego miejsce jest wśród oficerów Wojska Polskiego. Gdyby nie on, nie byłoby w Polsce demokracji – kwituje.
Więcej w dzisiejszym wydaniu "Super Expressu".
CZYTAJ TAKŻE: