- Były obawy, czy UE byłaby w stanie przetrwać zwycięstwo Le Pen. Mało zwracamy uwagę, że Le Pen mówiła o negocjacjach pod sankcją referendum. Ja się zastanawiam, czy Polska przetrwa jeszcze dwie, trzy kadencje takiego kursu UE – gospodarczego, z multikulturalizmem ze stale rosnącym czynnikiem islamskim i rewolucją społeczną przeciwko życiu rodziny - powiedział w programie "W punkt" Marek Jurek, eurodeputowany, przewodniczący Prawicy RP.
Nowe święte przymierze
- Na pewno Macron to prezydent kontynuacji, bo w pewnym sensie jego wybór to decyzja „nowego świętego przymierza”. Nie tylko poparła go cała klasa rządząca, w pierwszych wystąpieniach po pierwszej turze poparli go Benoit Hamon z lewego skrzydła socjalistów i Francois Fillon z prawego skrzydła centroprawicy, poprała go Unia Europejska, Niemcy, liberałowie w USA. Dostał poparcie wszystkich tych, którzy twierdza, że sprawy świata zachodniego idą w dobrą stronę. Le Pen potraktowano jako zagrożenie dla istniejącego porządku, przeciwko któremu powinny złączyć się wszystkie siły – powiedział Marek Jurek.
- Były obawy, czy UE byłaby w stanie przetrwać zwycięstwo Le Pen. Mało zwracamy uwagę, że Le Pen mówiła o negocjacjach pod sankcją referendum. Ja się zastanawiam, czy Polska przetrwa jeszcze dwie, trzy kadencje takiego kursu UE – gospodarczego, z multikulturalizmem ze stale rosnącym czynnikiem islamskim i rewolucją społeczną przeciwko życiu rodziny. Pytanie, czy Polska by to przetrwała. Niestety, na razie jesteśmy na tym samym kursie – zdiagnozował europoseł.
- Biskupi katolicy byli atakowani, że nie chcą poprzeć Macrona, że wyłamują się ze „świętego przymierza”, za którym stoi światowa oligarchia. To dobrze, że biskupi rezonują, co czuje kraj, i nie chcieli poprzeć utrwalacza polityki, która doprowadziła do wielkich protestów społecznych przeciw przewracaniu ładu społecznego – dodał Jurek.
Nietrwałość rządów
- Następnym prezydentem Francji, wydaje mi się, że nie będzie Emmanuel Macron. To wynik pewnej logiki trendu. W naszym regionie, przez 20 lat od zmian ustrojowych obserwowaliśmy trend, że wszystkie rządy przegrywały kolejne wybory – oczekiwania społeczne wybiegały tak daleko, że żaden rząd nie mógł ich zaspokoić, dochodził do tego opór środowisk komunistycznych. Dzisiaj tę sytuację widzimy coraz częściej w Europie Zachodniej – we Francji dwie główne partie zdobyły ledwo 20% głosów. ¾ francuzów głosowało przeciwko partiom do tej pory dominujących. Wychodząc z komunizmu byliśmy w permanentnym kryzysie. Dzisiaj Europa Zachodnia coraz bardziej uświadamia sobie kryzys Europy – zauważył przewodniczący Prawicy RP.