Jeśli PO chciałaby realnie powalczyć o urząd prezydenta, to musiałaby sięgnąć po osobę z wysokim autorytetem społecznym, ale z otoczenia partii. W samym ugrupowaniu nie ma alternatywy – tam są ludzie na tym samym poziomie, co pani Małgorzata Kidawa-Błońska – powiedział „Codziennej” politolog prof. Kazimierz Kik.
Wybory prezydenckie w Polsce zaplanowane są na 10 maja, ewentualna druga tura – 24 maja. Czy uważa Pan, że w związku z pandemią COVID-19 ten termin jest realny?
Jeśli patrzyłbym oczami odpowiedzialnego polityka, a za takich uważam przedstawicieli Prawa i Sprawiedliwości, to ten termin jest nieosiągalny. Po pierwsze cały czas wzrasta liczba zakażeń koronawirusem i wedle różnych prognoz w najbliższym czasie nie ulegnie to zmianie. Po drugie rośnie niechęć społeczna do wzięcia udziału w tych wyborach. Badania pokazują, że nawet wyborcy PiS w obawie o swoje zdrowie wolą pozostać w domu i zrezygnować z oddania głosu. Jarosław Kaczyński jest bardzo inteligentnym graczem politycznym, który umie blefować. Wydaje mi się, że bierze pod uwagę możliwość przełożenia wyborów prezydenckich.
Więc wybory na jesieni? Czy może jeszcze później?
Myślę, że nie ma co się tutaj spierać o konkretną datę. Wybory powinny być przeprowadzone wtedy, gdy szczepionka na koronawirusa będzie gotowa, a pandemia opanowana.
Przyjmując taki scenariusz, kto według Pana byłby głównym oponentem Andrzeja Dudy w tym głosowaniu? Czołowi politycy Koalicji Obywatelskiej coraz częściej sugerują, że należałoby zmienić kandydatkę ich partii na urząd prezydenta RP.
Kandydatura pani Małgorzaty Kidawy-Błońskiej była instrumentalna. Przeforsował ją pan Grzegorz Schetyna w procesie jego walki o utrzymanie pozycji lidera w Koalicji Obywatelskiej...
CAŁY WYWIAD W DZISIEJSZEJ "GAZECIE POLSKIEJ CODZIENNIE"
Rozmawia: Jan Przemyłski