Podczas wizyty w radomskiej Fabryce Broni "Łucznik" minister obrony narodowej Antoni Macierewicz powiedział, że fala protestów robotniczych z czerwca 1976 r. była prawdziwym powstaniem. Jak dodał, ich uczestnicy wyszli na ulice polskich miast, by powiedzieć Sowietom "dosyć".
– To było prawdziwe powstanie. W Radomiu, Płocku, Ursusie, Grudziądzu, Gdańsku. To było ponad 80 zakładów pracy, które wyszły na ulice, by powiedzieć Sowietom "dosyć". To była walka o to, żeby ludzie mieli na chleb, żeby nimi nie pomiatano. Nie miałem wtedy wątpliwości, że naszym wymogiem jest być razem z nimi – oświadczył na konferencji prasowej Antoni Macierewicz.
"Nie wszystko trzeba sprzedać"
W ocenie szefa MON, po 40 latach od wydarzeń czerwcowych pojawiła się rzeczywista możliwość odbudowy niepodległej Polski. Jak dodał, Fabryka Broni "Łucznik" jest najlepszym przykładem na to, że "nie wszystko trzeba sprzedać". – To nie jest tak, że tylko Niemcy, Francuzi, Anglicy i Amerykanie mogą budować wielki, nowoczesny przemysł – zaznaczył.
Źródło: MON
Macierewicz podkreślił, że Polska ma dług wobec protestujących w czerwcu 1976 r. – To dług nie tylko wobec nich, ale wobec ich dzieci i całego narodu, który wywalczył Polsce niepodległość. A tym długiem jest odbudowa silnej i niepodległej Polski, która będzie wzorem dla innych narodów – powiedział minister.
Prezydent w Radomiu
40 lat temu, 25 czerwca 1976 roku – dzień po zapowiedzeniu przez premiera Piotra Jaroszewicza podwyżek cen żywności – w wielu zakładach pracy zorganizowano strajki. Do największych protestów robotniczych doszło w Radomiu, Ursusie i Płocku. Kierownictwo partyjne wzięło odwet na manifestantach, aresztując ok. 2,5 tys. osób w całym kraju. Dziś z okazji 40. rocznicy tamtych wydarzeń w uroczystościach w Radomiu wezmą udział m.in. prezydent Andrzej Duda i premier Beata Szydło. CZYTAJ WIĘCEJ