„W Łodzi zamknięto jedno z ważniejszych, śródmiejskich skrzyżowań. Miastu grozi komunikacyjny paraliż” - powiedział Jarosław Kostrzewa z grupy społeczników LDZ Zmotoryzowani Łodzianie. Drogowcy są innego zdania i twierdzą, że komunikacyjny chaos miastu nie zagraża.
Z powodu budowy podziemnego tunelu kolejowego, mającego połączyć dwa łódzkie dworce - Kaliski z Fabrycznym, wyłączono z ruchu jedno z ważniejszych łódzkich skrzyżowań w centrum miasta - al. Kościuszki z ul. Zieloną. Ma tu powstać przystanek kolejowy Łódź Śródmieście. To miejsce będzie wyłączone z ruchu aż do ukończenia inwestycji, czyli jeszcze 2 lata - podali miejscy drogowcy zapewniając, że ruch tramwajowy odbywać się będzie normalnie i przygotowano też przejścia dla pieszych.
"Na pewno, w związku z pracami PKP, które spowodują zamknięcie skrzyżowania al. Kościuszki z ul. Zieloną, musimy się spodziewać dużych utrudnień w centrum miasta" – tłumaczy rzecznik Zarządu Dróg i Transportu w Łodzi Tomasz Andrzejewski dodając, że PKP miało rozpocząć prace w czerwcu. Na pytanie, czy miasto jest przygotowane na przekierowanie ruchu na inne trasy, gdzie trwają jeszcze remonty ulic - na przykład na Starych Bałutach - rzecznik odpowiedział, że drogi tranzytowe są przejezdne. "Trudno więc mówić, że wcześniej prowadzone realizacje spowodują paraliż komunikacyjny, skoro nie doszło do niego przed wakacjami" - podsumował pracownik ZDiT.
O paraliżu drogowym Łodzi, od dłuższego czasu, mówią społecznicy z grupy LDZ Zmotoryzowani Łodzianie, ci sami, którzy na początku roku wywiesili przy wjeździe do miasta banery ostrzegające przed korkami i dziurawymi ulicami. Rozpoczęło to otwarty konflikt pomiędzy kierowcami z LDZ ZŁ a władzami miasta z PO i Lewicy. Obecnie, społecznicy ostrzegają przed - jak to określają - jesiennym paraliżem drogowym na ulicach Łodzi. "Władze tłumaczą, że to wszystko przez PKP, które rozpoczyna budowę podziemnej stacji kolejowej. A tutaj chodzi o coś innego, miejscy drogowcy nie przygotowali należycie dróg objazdowych. Aby ominąć centrum i wyłączone z ruchu skrzyżowanie trzeba wjechać na teren kolejnych remontów ulic" - powiedział Jarosław Kostrzewa, jeden z liderów grupy LDZ Zmotoryzowani Łodzianie. - "Te wszystkie remonty, które trwają - ulica Północna, plac Wolności, ul Wojska Polskiego, czyli drogi tranzytowe po wyjeździe lub wjeździe do centrum Łodzi - powinny być zakończone do końca wakacji. Natomiast z winy magistratu grozi nam drogowy paraliż. To miasto nie skończyło na czas remontów wszystkich tych +objazdowych+ ulic. Teraz całą winę władze Łodzi zrzucają na PKP. Miasto, które jest gospodarzem komunalnych dróg poległo, a zrzucanie winy na kogoś innego to jest po prostu strzał w swoją własną stopę. Szkoda, że cierpią na tym kierowcy, w sumie wszyscy łodzianie, którzy już od dawna widzą nieracjonalną politykę komunikacyjną Urzędu Miasta Łodzi" - zaznaczył Kostrzewa.
"Cała ta sprawa ma podtekst polityczny, bo jeśli jakieś państwowe przedsiębiorstwo, podlegające władzy rządowej, tak jak PKP, robi coś pozytywnego dla mieszkańców, to ekipa pani prezydent Łodzi, Hanny Zdanowskiej, chwali się, że to zrobił miejski samorząd. Jeśli natomiast miasto nie przygotowało na czas odpowiedniej przepustowości ulic, +zawalając+ terminy remontów dróg objazdowych, to winne są PKP i rząd" - ocenił Kostrzewa. - "Nie przekonują mnie zapewnienia władz, że jedna z takich objazdowych ulic - Północna jest już +ukończona w 75 procentach+. To jest jakaś kpina. Jeżdżę tamtędy i uważam, że ten remont trzeba będzie zrobić jeszcze raz".