– Zaczęliśmy podążać tropem, odkrywania tajemnic kradzieży. Potyczkami z kancelarią prawniczą zajmowaliśmy się przez 6 lat – powiedział dla Telewizji Republika Krzysztof Lewandowski - były lokator Noakowskiego 16, świadek komisji reprywatyzacyjnej.
– Byłem lokatorem, został wysiedlony w 2012 roku. Między rokiem 2006-2008 byłem prezesem stowarzyszenia lokatorów tej kamienicy. Kierowałem działaniami, które podjęliśmy w tym kierunku. Ludzi zawiadomienie otrzymali niepodpisane. Był to wydruk komputerowy na kartce A5. Było napisane, że administruje nami prywatna osoba. Nasz pierwszy ruch był taki, że pojechaliśmy do tego administratora, chcieliśmy go zobaczyć. Niestety nie uwierzytelnił się ten administrator. Tak zaczął się wieloletni wątek z administracją budynku – mówił Lewandowski.
Dwie kradzieże jednej kamienicy!
– Po dwóch latach poznaliśmy historię, jaka się toczyła. Administrator nie potrafił pokazać pełnomocnictwa, które upoważniało go do pobierania od nas czynszu. Sprawa wyjaśniła się dość szybko, okazało się, że ten właściciel wcale nie był wtedy jeszcze właścicielem. Transakcja nie była zakończona. Zaczęliśmy podążać tropem, odkrywania tajemnic kradzieży. Potyczkami z kancelarią prawniczą zajmowaliśmy się przez 6 lat - podkreślił.
– To były tak naprawdę dwie kradzieże tej kamienicy. Zanim właściciele wrócili do Warszawy w 46. roku, złodzieje mieli czas, aby działać. Na sfałszowanych pełnomocnictwach udało im się dokonać kradzieży. Rozpoczął się wtedy proces karny przeciwko złodziejom. Ten proces toczył się 3 lata. To była szajka, która wyłudzała kamienice. Zapadł wyrok, wiedzieliśmy, że zostali skazani. Sąd wydał postanowienie, w którym unieważnił kradzieże, do których doszło, nakazał wykreślenie Romana K. z hipoteki. Trzecim punktem było, że wszelkie transakcje zostały unieważnione. W 1997 roku jeden z tych dwóch panów, którzy kupili ten kradziony towar zwrócili się do miasta i otrzymali kamienicę, to była druga kradzież – opowiadał.
Wnioski powinny zostać odrzucone!
– Zgodnie z Dekretem Bieruta ziemia przechodziła na rzecz skarbu państwa. Roman Kępski był zupełnie obcą osobą, która nie była następca prawną. Mimo to najpierw urząd przyjął wniosek Kępskiego, rozpatrzył go pozytywnie - zaznaczył Lewandowski.
– Kiedy zobaczyliśmy te decyzje, zaczęliśmy je studiować. Od razu dostrzegliśmy, że Kępski nie był stroną i jego wniosek od razu powinien zostać odrzucony - ocenił.