„Paweł Kania nie jest już księdzem. Po przeprowadzonym dochodzeniu kanonicznym został wydalony ze stanu duchownego i w tym kontekście informacja podana w filmie jest nieaktualna. Reżyser nie kontaktował się z archidiecezją i być może stąd wynika brak tej wiedzy” – informuje kuria Diecezji Wrocławskiej.
„Wiele razy wyjaśnialiśmy tę sprawę dziennikarzom, deklarując jednocześnie gotowość udzielenia pomocy osobom pokrzywdzonym. Wiem, że wobec ogromu cierpienia tych, którzy zostali skrzywdzeni, traci na znaczeniu tłumaczenie procedur, przytaczanie dat i zapewnianie, że jako archidiecezja wrocławska postępowaliśmy zgodnie z prawem” – pisze w oświadczeniu ks. dr Rafał Kowalski, rzecznik archidiecezji.
„Nic nie może wymazać zła, jakiego doznały osoby pokrzywdzone i z szacunku do nich nie będę po raz kolejny wracał do kwestii proceduralnych. Powtórzę jedynie, że wyrażamy ból, przepraszamy i podtrzymujemy gotowość pomocy tym, którzy o nią wystąpią” – zapewnia ks. r Kowalski.
W 2005 r. ks. Kania, wówczas wikary w jednej z wrocławskich parafii, został zatrzymany po tym, jak zaproponował trzem chłopcom po 100 zł za usługi seksualne. Za kapłana (jak wynika z filmu Tomasza Sekielskiego nie za jego niewinność, lecz za to, że nie będzie utrudniał śledztwa) poręczyło dwóch arcybiskupów.
Pierwsze poręczenie złożył ówczesny wrocławski ordynariusz, Marian Gołębiewski, który jednak szybko je wycofał. Wówczas podobny dokument podpisał kard. Henryk Gulbinowicz, arcybiskup senior tej samej diecezji. Poręczenia jako środek zapobiegawczy zastąpiły w przypadku ks. Pawła Kani areszt.