Kilka dni temu szwedzka sieć IKEA, której założycielem jest szwedzki nazista, poinformowała o wycofaniu reklam z Telewizji Republiki, a powodem miało być rzekome propagowanie "ksenofobii" i "rasizmu". Do IKEI dołączył m.in. mBank, który również zawiesił emisję swoich reklam na antenie stacji. mBank, którego blisko 70 proc. udziałów posiada niemiecki Commerzbank, chętnie udzielał wysokich kredytów na kampanię wyborczą Donalda Tuska i PO w 2023 r. Przypominamy tekst o powiązaniach banku z politykami dzisiejszej większości, który ukazał się 4 października w "Gazecie Polskiej".
Umowę między PO a mBankiem podpisano 7 września 2023 r. w Warszawie. Wartość przedmiotu umowy to 25 mln zł, a okres jej obowiązywania kończy się 31 lipca 2024 r. Ze strony Platformy Obywatelskiej umowę podpisali Donald Tusk i Jan Grabiec, a więc odpowiednio przewodniczący i skarbnik partii.
25 mln zł - a trzeba pamiętać, że nieco wcześniej, w grudniu 2022 r., PO wzięła w mBanku kredyt w wysokości 10 mln zł - to w polskich realiach politycznych kwota ogromna. Dla porównania: wysokość partyjnej subwencji, jaką rocznie otrzymuje PO, to ponad 19 mln zł.
Kto siedzi w Commerzbanku
W samym wzięciu kredytu w środku kampanii wyborczej nie byłoby nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że większościowym akcjonariuszem mBanku jest niemiecki Commerzbank AG. Posiada on w mBanku aż 69,17 proc. udziałów.
W ostatnich latach Commerzbank wstrząsany był skandalami. Instytucja obsługiwała do czasu inwazji Rosji na Ukrainę propagandowe rosyjskie media w Niemczech jak Russia Today, zaangażowana była też w interesy z udziałem białoruskiego reżimu.
W lutym 2015 r. śledczy podatkowi i prokuratorzy przeszukali siedzibę banku w związku z podejrzeniem o pomocnictwo i podżeganie do oszustw podatkowych przez luksemburską spółkę zależną Commerzbank International w związku z panamskim dostawcą fasadowych spółek Mossack Fonseca. Commerzbank miał umożliwiać swoim klientom unikanie płacenia podatków poprzez przenoszenie aktywów na terytoria zamorskie. Sąd rejonowy w Kolonii nakazał bankowi zapłacenie grzywny w wysokości 17,1 mln euro. W czerwcu 2020 r. niemieckie media informowały, że brytyjski regulator rynku finansowego nałożył na Commerzbank grzywnę w wysokości 38 mln funtów za niedociągnięcia w polityce biznesowej w zakresie przeciwdziałania praniu pieniędzy.
W 2015 r. amerykański "The Hill" pisał: "Regulatorzy zarzucają Commerzbankowi przymykanie oczu na pranie brudnych pieniędzy, pomaganie krajom takim jak Iran, Sudan i Birma w unikaniu sankcji gospodarczych, a także pomaganie japońskiej firmie zaangażowanej w oszustwa księgowe. Według rządu, bank pomagał krajom omijać amerykańskie sankcje przez kilka lat do 2010 roku, przetwarzając 60 tys. transakcji dolarowych o wartości ponad 253 miliardów dolarów w imieniu irańskich i sudańskich podmiotów. [...] Zgodnie z warunkami ugody, bank zapłaci 610 milionów dolarów na rzecz Departamentu Usług Finansowych Stanu Nowy Jork, 300 milionów dolarów na rzecz Prokuratury Stanów Zjednoczonych dla Południowego Okręgu Nowego Jorku, 200 milionów dolarów na rzecz Rezerwy Federalnej, 172 miliony dolarów na rzecz biura prokuratora okręgowego na Manhattanie i kolejne 172 miliony dolarów na rzecz Departamentu Sprawiedliwości". Ale w przypadku kredytu zaciągniętego w mBanku przez PO większy niepokój niż skandale Commerzbanku powinna budzić jego struktura własnościowa. Największym udziałowcem tej instytucji finansowej jest bowiem... rząd Republiki Federalnej Niemiec. Ma on 15 proc. akcji Commerzbanku. Pozostali więksi akcjonariusze to fundusz Blackrock (ponad 5 proc.) i Norges, bank centralny Norwegii (ok. 3 proc.).
A więc Platforma Obywatelska wzięła kolosalny kredyt w spółce, kontrolowanej przez niemiecki bank - w którym z kolei pierwsze skrzypce odgrywa rząd w Berlinie. Tłumaczenia obrońców opozycji, że przecież prywatne kredyty w mBanku mają też niektórzy politycy PiS, są oczywiście absurdalne - żaden z nich nie pożyczał przecież pieniędzy, tak jak PO, na działalność polityczną.
Warszawsko-berlińskie przypadki
O ścisłych powiązaniach Commerzbanku z rządem Republiki Federalnej Niemiec świadczy m.in. fakt, że szefem rady nadzorczej tego banku jest Jens Weidmann, który przez sześć lat - od 2006 do 2011 r. - był doradcą kanclerz Angeli Merkel. Weidmann był m.in. głównym negocjatorem Republiki Federalnej Niemiec podczas szczytów G8 i G20. W następnej dekadzie, od 2011 do 2021 r., kierował Niemieckim Bankiem Federalnym (Bundesbankiem), odpowiednikiem naszego NBP. Ścisłe związki finansisty z kanclerz Merkel są w Niemczech tajemnicą poliszynela. W 2021 r. niemiecki portal rnd.de pisał: "Rezygnacja Weidmanna: Człowiek Merkel na czele Bundesbanku odchodzi w tym samym czasie, co ona".
Prezesem zarządu Commerzbanku jest równie ciekawa postać: Manfred Knof. W grudniu 2022 r. udzielił on wywiadu gazecie "Die Welt", w którym skrytykował działania "nacjonalistycznego rządu w Warszawie" dotyczące sektora bankowego w Polsce. Potępiając "nadzwyczajne polityczne interwencje w Polsce”, m.in. wprowadzenie wakacji kredytowych dla Polaków, stwierdził: "Dlatego zwróciliśmy się na początku września wraz z innymi bankami będącymi w podobnej sytuacji do Komisji Europejskiej. Musimy odczekać, jak będzie wyglądała ogólna sytuacja po przyszłorocznych wyborach w Polsce”.
Knof dał zatem wyraźnie do zrozumienia, że oczekuje zmiany rządu w Warszawie - a niemal w tym samym czasie bank kontrolowany przez jego grupę finansową udzielił pierwszego kredytu największej polskiej partii opozycyjnej. Można to oczywiście uznać za zbieg okoliczności - podobnie jak fakt, że to właśnie mBank od pięciu lat jest mecenasem Akademii Sztuk Przepięknych, czyli antypisowskiego forum celebrytów, na festiwalu Jerzego Owsiaka. Zapewne też zupełnie przypadkowo w 2021 r. kierowany przez Rafała Trzaskowskiego warszawski ratusz zawarł sześcioletnią umowę na wynajem powierzchni biurowej ze spółką Commerz Real z grupy Commerzbanku. Jak pisała m.in. "Gazeta Wyborcza" - ratusz najął przestrzeń biurową dla warszawskich urzędników w wieżowcu Widok Towers na 70 miesięcy, a więc na prawie 6 lat. Kwota, jaką niemiecka spółka za to łącznie dostanie, to aż 100 mln zł!
I jeszcze jedna rzecz: prezes mBanku Cezary Stypułkowski to były członek PZPR, który w stanie wojennym, od 1981 r., był doradcą Ministra ds. Reform Gospodarczych w Urzędzie Rady Ministrów. W latach 1987–1988 Stypułkowski pełnił funkcję doradcy premiera oraz sekretarza Komitetu Rady Ministrów ds. Reformy Gospodarczej. W 1991 r., w wieku 35 lat, został prezesem Banku Handlowego, który w okresie transformacji ustrojowej odegrał kluczową rolę w aferze FOZZ. Z dokumentów IPN wynika że Stypułkowski w 1988 r. został zarejestrowany jako tajny współpracownik Służby Bezpieczeństwa pseudonim „Michał”.
Miłość do niemieckich pieniędzy
Sprawę pożyczki dla PO skomentował w rozmowie z Niezalezna.pl Krzysztof Sobolewski, sekretarz generalny PiS. Jak ocenił polityk - "miłość do niemieckich pieniędzy to element stały u Donalda Tuska".
"Kiedyś, według tego, co mówił Paweł Piskorski, sekretarz generalny Kongresu Liberalno-Demokratycznego, były tzw. reklamówki KLD, czyli pieniądze z Niemiec, które płynęły do byłej partii Donalda Tuska. Dzisiaj są niemieckie pożyczki - z niemieckiego banku dla Platformy Obywatelskiej", skwitował.
"Po drugie - widocznie PO ma przyszykowane duże akcje, które wymagają finansowania. Pytanie, co to za akcje i komu mają one służyć, jeśli wymagają niemieckich pieniędzy. W domyśle można sobie dodać, że jeśli ktoś coś pożycza, sponsoruje, to raczej nigdy nie jest to za darmo... Pytanie - za co, na jakich warunkach te pieniądze zostały pozyskane przez Platformę Obywatelską", dodał polityk.
I podsumował: "Ciekawe jest też, w jakim celu pożycza je teoretycznie polskim politykom, niemiecki bank. Każdy, kto zna konotacje i zależności Tuska z Niemcami, może sobie dodać 2+2 i wyjdzie 4. Nam pozostaje postawić pytanie: do czego zobowiązał się Donald Tusk, pożyczając te pieniądze...".
O komentarz do tej sprawy portal Niezalezna.pl też posła PiS, Kacpra Płażyńskiego, który niemal na samym wstępie swojej wypowiedzi przyznał, że "nie jest tajemnicą, że Donaldowi Tuskowi jest bardzo blisko do Niemiec".
"Tę bliskość, jak widać, Tusk kultywuje. Ostatnio dowiedzieliśmy się, że dostał Nagrodę Karola Wielkiego za reset z Rosją, o czym poinformowała sama Angela Merkel podczas rozmowy z Bronisławem Komorowskim", stwierdził parlamentarzysta.
Jak wskazał - polityczno-finansowe powiązania środowisko PO z Niemcami obserwujemy na różnych frontach, a przykładem jest tu chociażby Campus Rafała Trzaskowskiego.
"Tę imprezę wspierają niemieckie fundacje, finansowane przez rząd RFN. Takie działanie wydaje się być prowadzone w ramach szerszej synergii. Niemieccy politycy, niemiecki biznes, jak i niemieckie społeczeństwo jest gotowe wspierać PO w tych wyborach. Oni doskonale wiedzą, że rząd Zjednoczonej Prawicy i podejmowane przez niego decyzje - nie idą w parze z niemieckimi interesami", powiedział Płażyński.