- Matką nazywamy ojczyznę, Polskę. Ta matka, jak każda, oczekuje od dzieci miłości. Nasza matka Polska jest podmęczona, może i pomarszczona, ale można z niej uczynić piękną panią i matkę, ale trzeba ja kochać, malować ją sercem. Tylko w klimacie miłości może ujawnić się jej piękno. Od nas zależy, jak odmalujemy jej portret. Miłość do ojczyzny, jaką nosili bracia, którzy zginęli, musi być poniesiona dalej i wartości, dla których żyli - podniesione wyżej - mówił w homilii podczas uroczystej mszy w warszawskiej archikatedrze ks. Krzysztof Pawlina. Przytaczamy obszerne fragmenty kazania.
- Warszawskie seminarium duchowne sąsiaduje z Pałacem Prezydenckim. Było to 10 lat temu, zaczynała się Wigilia Paschalna i zapłonęło ognisko z cierni. Do grupy modlących się ludzi dołączył prezydent Lech Kaczyński z małżonka. Zajęli potem miejsce w ławce, ale zauważyłem, że podczas liturgii pan prezydent ani razu nie usiadł. Po mszy świętej zapytałem go o to. Powiedział, że kiedyś postanowił, ze podczas mszy świętej będzie stał. „To moja prywatna intencja”. Nie wiem, co to za intencja, ale postawa stojąca to postawa gotowości, szacunku, czuwania. Gotowy, by iść – mówił ks. Krzysztof Pawlina.
- Zaczął się Wielki Tydzień, przejścia Jezusa przez dolinę śmierci ku życiu. Nie zatrzymuj mnie, powiedział Jezus Marii Magdalenie, nie zatrzymuj mnie, gdy idę do Getsemani, nie zatrzymuj mnie, gdy idę na Golgotę. Nie zatrzymuj mnie, Krzyżu, nie zatrzymuj mnie, grobie. Być uczniem Chrystusa, to znaczy być w drodze – dodał kapłan.
- Ufamy, że ci, którzy zginęli 10 kwietnia pozwolili się poprowadzić Chrystusowi dalej, że byli gotowi pójść, ze czuwali, że szczególna postawa pana prezydenta spełniła się w życiu i śmierci wszystkich ofiar katastrofy, ufamy, że byli gotowi iść. Wielu przychodzi 10 każdego miesiąca na mszę świętą. Czy tylko, by zamanifestować? Miłość wyznacza bliskość, a gdy śmierć – znika bliskość, a w jej miejsce wchodzi tęsknota, niekiedy ogromna tęsknota – głosił ks. Pawlina.
- Z cmentarza do nieba. Miłość prowadzi poza granicę czasu i każe zaglądać w wieczność i nasza tu obecność w siódmą rocznicę katastrofy nie może nas zatrzymać na cmentarzu. Miłość przekracza granice, trzeba iść dalej. Nie zatrzymuj się. Może dzisiaj mówią do nas ci, którzy jak Jezus ruszyli ciemną doliną śmierci. Posyłamy im regularnie nasze modlitwy, pamięć i troski. Nie zatrzymuj się, może tak dziś do nas mówią, nie zatrzymuj się tylko przy naszych grobach, Twoja misją jest iść w Imię Boże, w imię ojczyzny, w imię solidarności z każdym człowiekiem. Dlaczego? Bo Bóg was potrzebuje, bo ojczyzna was potrzebuje, wasi bracia was potrzebują – powiedział kapłan.
- Matką nazywamy ojczyznę, Polskę. Ta matka, jak każda, oczekuje od dzieci miłości. Nasza matka Polska jest podmęczona, może i pomarszczona, ale można z niej uczynić piękną panią i matkę, ale trzeba ja kochać, malować ją sercem. Tylko w klimacie miłości może ujawnić się jej piękno. Od nas zależy, jak odmalujemy jej portret. Miłość do ojczyzny, jaką nosili bracia, którzy zginęli, musi być poniesiona dalej i wartości, dla których żyli - podniesione wyżej. Miłość powinna być niesiona w słowach i czynach. Wartości mają być fundamentem życia. Dlatego trzeba iść. Na taką miłość czeka nasza ojczyzna. Nie zatrzymuj się, śmierć nie ma ostatecznego słowa – mówił ks. Krzysztof Pawlina.