Król: Zawsze zaczynam się martwić, gdy Rosja czy Niemcy troszczą się o naszą praworządność
W programie "Studio Prasowe" redaktora Adriana Stankowskiego na antenie TV Republika publicyści: Marek Król (Sieci), Jacek Łęski (TVP) oraz Tomasz Pułról (Stowarzyszenie KoLiber) rozmawiali o sprzeciwie Polaków wobec powiązania unijnego budżetu z "praworządnością". Weto zastosowali również Węgrzy.
Redaktor Stankowski wskazał na początku, że 57 proc. Polaków popiera sprzeciw wobec powiązania budżetu UE z niezdefiniowaną praworządnością.
– Determinacja gremiów unijnych, które starają się taki mechanizm wprowadzić, jest już znana. Dziwić może jedynie to, jak wysoko postawili tę kwestię na agendzie unijnej. Najwyraźniej połapali się, że zarówno Węgry, jak i Polska są takimi krajami, które mogą skutecznie zablokować budowę jednolitego organizmu unijnego wbrew standardom tej ideologii lewicowo-liberalnej. W związku z tym starają się złamać te państwa, aby ten walec lewicowy szedł dalej – ocenił Jacek Łęski.
– Mamy do dyspozycji prawne środki, które przewidują traktaty i z nich korzystamy. Nic dziwnego, że Polska i Węgry stawiają weto, bo muszą postawić weto. To bardzo poważna konfrontacja i będą kolejne jej etapy. Toczy się wojna kulturowa, cywilizacyjna, o to, jak UE powinna wyglądać. Musimy zdać sobie sprawę, że jesteśmy na wojnie – wskazał.
Prowadzący przytoczył wypowiedź niemieckiego kardynała Gerharda Müllera, który pytał: Kiedy my, Niemcy, zaczniemy traktować naszych sąsiadów z szacunkiem, bez wiecznego besserwisserstwa.
– Niemiecka "troska" o praworządność w Polsce trwa od stuleci - zauważył Stankowski.
– Tak, jak zawsze zaczynam się martwić, kiedy Niemcy czy Rosja zaczynają się martwić o praworządność w Polsce. Zapowiada to złe czasy. Czytałem tę wypowiedź kard. Müllera. Rzeczywiście niezwykle trafnie ocenił rolę Niemiec. Ale przypomnę słynną wypowiedź byłego eurodeputowanego, Hansa Olafa Henkela, który w Parlamencie Europejskim stwierdził, że Niemcy to ostatni kraj, podkreślę: ostatni, który może robić Polsce uwagi na temat wolności, suwerenności, praworządności czy swobód obywatelskich - przypomniał Marek Król.
– Myślę, że takie wypowiedzi wśród Niemców możemy policzyć na palcach jednej ręki. Postawa większości Niemców wobec Polaków jest nakręcona przez niemiecką prasę, która od wielu lat prowadzi wojnę z rządem Prawa i Sprawiedliwości. Większość Niemców myśli tak i powtarza bzdury pisane w tej prasie: że Polską rządzi konserwatywno-nacjonalistyczny reżim, że zagrożone są prawa demokratyczne, prawa kobiet, etc. Znamy ten cały katalog - wskazał.
– Kiedyś zajmowałem się prasą niemiecką przed 1939 r. Powiem szczerze, że obecna prasa niemiecka niewiele odbiega od tej z lat 30. - ocenił.
– Oczywiście, istnieją pewne siły polityczne w Niemczech, które uważają, że te kraje na wschód należy cywilizować. Nie szedłbym jednak w retorykę ustawiania tego sporu o mechanizm praworządności jako sporu między Niemcami a Europą Środkowo-Wschodnią, zwłaszcza Polską i Węgrami - zaznaczył z kolei Tomasz Pułról.
– Pamiętajmy, że pierwotnie projekt tego rozporządzenia pojawił się już w 2018 r., a teraz w czasie prezydencji niemieckiej temat przyspieszył i w lipcu odbył się szczyt RE, gdzie przygotowano konkluzje, na które premier Morawiecki się zgodził. Teraz, w listopadzie, to rozporządzenie zostało doprecyzowane i dostało swoją nazwę - dodał.
– Czysto teoretycznie, jeśli wczytamy się w treść rozporządzenia, to trudno się z nim nie zgodzić. W praktyce jednak to wciąż jest pewna ogólna definicja, którą można różnie interpretować i może to w przyszłości stać się pewnym narzędziem nacisku, które niekoniecznie będzie dotyczyło faktycznie praworządności, ale raczej kwestii politycznych - wskazał publicysta.