– Obecna "władza ludowa" wmawia społeczeństwu, że nie ma dla niej alternatywy. Straszy, że PiS jest anty-systemowy, a Kaczyński wypowie wojnę Rosji. A ludzie wojny się boją – mówił w Telewizji Republika publicysta "W Sieci" i "Super Expressu" Marek Król.
– Zagrożenie dla tej władzy musi jednak wisieć w powietrzu, skoro "funkcjonariusze "Gazety Wyborczej"" się mobilizują – powiedział w odniesieniu do felietonów Moniki Olejnik i Dominiki Wielowieyskiej zamieszczonych na tej samej stronie dziennika. Panie premierze Kaczyński, co się takiego stało w Polsce, że teraz pan uważa, że wybory zostały sfałszowane? Dlaczego pan obraża tysiące ludzi z komisji obwodowych? Czy to są fałszerze? Jak tak można? – pisze ta pierwsza. – Nie można dopuścić do rozplenienia się oszukańczej legendy o wyborach, podobnej do tej, którą PiS rozpowszechniało w sprawie katastrofy smoleńskiej i rzekomego zamachu – wtóruje jej druga.
Zdaniem Króla zachowanie mediów głównego nurtu świadczy o tym, że mają one świadomość, iż społeczeństwo nie wierzy w uczciwość listopadowych wyborów samorządowych.
– Widzę dwie postawy wyrażane przez Polaków wobec nieprawidłowości wyborczych. Pierwsza to "homo sovieticus", który się wyłącza z życia politycznego, traci wiarę w zmiany w kraju i ulega tyranicznej władzy. Druga mieści się w tym, co prof. Piotr Gliński określa mianem "archipelagu polskości". Archipelag tworzą niezależne media, ruchy obywatelskie i organizacje pozarządowe, które wykonują codziennie syzyfową, pozytywistyczną pracę na rzecz zmian w państwie – wyjaśnił Krzysztof Świątek z "Tygodnika Solidarność".
Jego zdaniem u władzy narasta obawa, czy ten drugi ruch nie wybuchnie, bo w ludziach rośnie gniew i wściekłość. – Demonstracje 13 grudnia to pokażą – powiedział publicysta.
Król nie jest przekonany, że przełamanie nastąpi już podczas grudniowych demonstracji. – Polacy mają taką naturę, że można ich wielokrotnie bić w twarz, ale wściekną się dopiero po tym jednym uderzeniu za dużo. To na razie narasta i narasta – stwierdził.