Pod koniec życia Pani Anna Walentynowicz zaczęła być darzona należnym jej szacunkiem i wdzięcznością. Przypomniano sobie o tym, że to z jej powodu rozpoczął się w 1980 roku strajk w Stoczni Gdańskiej, a potem w innych zakładach pracy. To na tej maleńkiej ludzkiej kruszynce (choć z silnym uściskiem dłoni) połamał sobie zęby cały obóz komunistyczny. System komunistyczny, który mordował i wsadzał do więzień i łagrów miliony ludzi, Panią Anię „tylko” wyrzucił z pracy. Pewnie towarzysze nawet nie pomyśleli wtedy, że w jej obronie wybuchnie strajk solidarnościowy, który będzie początkiem ich końca.
„Anna Walentynowicz, przez Waldemara Łysiaka nazwana "świętą Solidarności”, przez Sławomira Cenckiewicza „Anną Solidarność” a przez innych po prostu „Panią Anią”, zawsze bezkompromisowo walczyła o prawdę, wolność i godność. Po zgniłych okrągłostołowych kompromisach popadła przez to w konflikt z dawnymi towarzyszami walki jak Kuroń, Borusewicz, a przez pewien czas także Lech Kaczyński. Wcześniej zaczęła występować przeciwko Lechowi Wałęsie. Za swoją postawę, Pani Ania została nie tylko wykluczona z życia publicznego, ale też na wiele lat „wygumkowana” z najnowszej historii Polski. Ostatecznie jej legenda wróciła jak wyrzucony bumerang, rozbijając przy okazji legendę Wałęsy.
Po śmierci Pani Ani wybuchła durnowata dyskusja na temat jej pochodzenia etnicznego. Po wywiadzie prasowym z siostrą Pani Ani mieszkającą na Ukrainie niektórzy zaczęli twierdzić, że była ona Ukrainką, przynajmniej z pochodzenia. Inni zaczęli bronić tezy o jej polskim pochodzeniu. Ten spór świadczy o totalnej ignorancji i braku pojęcia o Kresach, choć wielu jego uczestników dużo o Kresach mówi i pisze. Pani Ania urodziła się w 1929 r. na Wołyniu, gdzie ukraińska świadomość narodowa była wtedy w powijakach. Polska świadomość narodowa wśród warstw wyższych istniała, ale wśród ludu wyglądała podobnie jak ukraińska.
Przyjęło się uznawać prawosławną ludność za Rusinów (potem za Ukraińców) a katolicką za Polaków.
Ze świadomością narodową Wołyniaków było jednak różnie. Wielu prawosławnych deklarowało się jako Polacy, ale byli też katolicy rzymscy, którzy czuli się Ukraińcami, pozostając w Kościele Rzymskokatolickim. No... ogólnie uważano jednak, że prawosławni, nawet ci, uważający się za Polaków, pozostają „etnicznymi Ukraińcami” czy „Ukraińcami z pochodzenia”, niezależnie od swojej deklarowanej, „politycznej” narodowości. Nie dotyczy to jednak rodziny Pani Ani Walentynowicz, czyli kresowej rodziny Lubczyków, którzy nie byli ani prawosławnymi, ani katolikami... tylko sztundystami (odłam protestantyzmu). Dzisiaj większość krewnych Pani Ani mieszka na Ukrainie i czuje się Ukraińcami. O czym to świadczy? A o niczym to nie świadczy! Pani Ania była polską bohaterką z wołyńskim, kresowym pochodzeniem. Ukraińcy mogą ją też uważać za swoją bohaterkę, bo skutki jej działań wpłynęły także na ukraińską historię. Chciałbym też tu przypomnieć mało znany fakt, że Anna Walentynowicz gorąco poparła w roku 2002, odradzającą się koncepcję Międzymorza. Dziwię się historykom, którzy nie rozumieją, że z rodu Lubczyków mogą pochodzić zarówno stuprocentowi Polacy, jak i stuprocentowi Ukraińcy. Odsyłam do historii rodu Szeptyckich. Poza tym obojętnie jaki rodowód miałaby Pani Ania to i tak jest wielką Polką i polską bohaterką.
Najnowsze
Gwiazda NBA LeBron James zawiesza konta w mediach społecznościowych
Ponad 800 osób może zostać zwolnionych w Raciborzu. Rafako dziś podjęło decyzję!
Mocne. Gembicka zgłasza wniosek o przebadanie Kołodziejczaka na obecność substancji psychoaktywnych
Szef SEC zrezygnował, rynek kryptowalut wystrzelił w górę!