Ludowa medycyna na Podlasiu kojarzy się przede wszystkim z szeptuchami, zwanymi też szeptunkami lub "babkami", chociaż zdarzają się, chociaż rzadko, mężczyźni w roli szeptunów. Większość współczesnych szeptuch uprawia bardziej magię i czary niż stare praktyki medycyny ludowej. Nazwa "szeptuchy" jest typową tylko dla Podlasia i pochodzi od modlitw, szeptanych nad chorymi. Ten szept sprzyja otwarciu się chorego na uzdrawiające działanie modlitwy, wprowadza pewną magiczną atmosferę, choć magia to chyba jeszcze nie jest.
Niegdyś szeptuchy ponoć zajmowały się ziołolecznictwem, ale nie słyszałem, by współczesne tutejsze szeptuchy przepisały komuś jakąś konkretną terapię ziołową. Na leczenie ziołami do niedawna jeździło się tu do Odrynek, do ojca Gabriela, prawosławnego mnicha-pustelnika. Do ziołolecznictwa podchodził on profesjonalnie, bo trzeba było przyjeżdżać do niego z aktualnymi wynikami badań krwi. Niestety ostatnio mu się zmarło.
Niektóre szeptuchy ograniczają się do szeptania modlitw. Większość dodaje do tego cały zestaw rytuałów magicznych i czarów. Popularne jest zamawianie chorób, które jest rodzajem modlitwy, ale nie do Boga tylko do choroby, czyli jakby do ducha, który za chorobą stoi. Szeptuchy odczyniają też uroki, które zostały rzucone na chorych. W tym celu szepcą zaklęcia i wykonują różne magiczne obrzędy jak palenie pakuł lnianych czy kręcenie kurzymi jajkami. Zalecają też swoim pacjentom różne magiczne praktyki do wykonania w domu.
Zarówno Kościół Katolicki jak i Kościół Prawosławny ostrzegają wiernych przed chodzeniem do szeptunek. Księża katoliccy mają tu bardziej twarde podejście - chodzenie do szeptuch jest grzechem. Natomiast niektórzy prawosławni batiuszkowie obejmują swoim patronatem te szeptuchy, które tylko się modlą, ale unikają okultystycznych wpływów i magicznych praktyk. Szeptuchy nie pobierają opłat za swoją pomoc, choć niektóre zgadzają się na "co łaska" bądź inne formy wdzięczności.
Ziołolecznictwo niestety na naszym Podlasiu upadło. Ostatnim znanym mi zielarzem był ojciec Gabriel. Szeptuchy za bardzo ziół nie stosują. W rodzinach zanika tradycja parzenia ziół i nawet starsi ludzie dzisiaj na ziołach się nie znają, choć rośnie ich tu mnóstwo. Wiele osób zbiera zioła, ale tylko do skupu, raczej za marne pieniądze, ale są zadowoleni, że oddają zielsko a biorą żywą gotówkę. Ponoć, po drugiej stronie polsko-białoruskiej granicy tradycje zielarskie są ciągle żywe.
Ludzie dzisiaj mocno wierzą w tabletki. Często jakby wymuszają ich przepisywanie przez lekarzy. Pewna stara lekarka, proszona przez moją sąsiadkę o przepisanie tabletek na żołądek, powiedziała jej, że najlepsze lekarstwa na żołądek rosną u niej pod stodołą. Mamy więc sytuację odwrotną niż w dawnych książkach i filmach. Lud wierzy w magiczną moc tabletek a ci mądrzejsi lekarze odsyłają do ziół.