Prezydent Krakowa nie ma na pensje dla kierowców MPK i nauczycieli. A dla kumpla posada się znalazła. I to w... MPK

Aleksander Miszalski został prezydentem Krakowa wiosną 2024 roku. Mimo, że od tego czasu minęło zaledwie kilkanaście miesięcy, to już pojawiają się pierwsze, duże problemy finansowe miasta. Choć za poprzednich rządów (Jacka Majchrowskiego) też najlepiej się nie działo. Tym razem trudne chwile przeżywają kierowcy i motorniczowie krakowskiego transportu publicznego – zabrakło pieniędzy na ich pensje. Nie lepiej jest z pieniędzmi dla nauczycieli.
Prezydent Krakowa wystąpił o awaryjną pożyczkę, ponieważ zabrakło w budżecie pieniędzy, które miałyby być przeznaczone na wynagrodzenia dla kierowców komunikacji miejskiej i nauczycieli.
Media na razie niezbyt chętnie o tym piszą, ale na szczęście są internauci.
O sprawie poinformował Tomasz Borejza, jak sam o sobie pisze – „syn krakowskiego taksówkarza”.
Internauta nagrał filmik, który zaczyna os słów, że Miszalski „przegiął pałę”, co prawda nie pierwszy raz, ale tym razem „się to w pale nie mieści”.
Internauta informuje nas, że na ostatniej sesji rady miasta, radni podjęli uchwałę, że Kraków musi pożyczyć pieniądze, żeby było z czego płacić kierowcom miejskich autobusów. Chodzi o kwotę aż 300 mln złotych.
Borejza podaje też szokującą informację, że dzień przed nadzwyczajną sesją rady, prezydent Miszalski zatrudnił swojego dobrego znajomego, Grzegorza Małodobrego, w radzie nadzorczej MPK. MPK, czyli w tej samej firmie, dla której trzeba pożyczyć 300 milionów, aby starczyło na pensje do końca roku.
Dodajmy, że Małodobry relacje z Miszalskim musi mieć wyjątkowo dobre, bo to nie pierwszy „prezent” dla niego od obecnego prezydenta miasta.
Warto zapoznać się z całą wypowiedzią Tomasza Borejzy.