Gościem redaktora Aleksandra Wierzejskiego był Mateusz Kosiński z tygodnika Solidarność. Najważniejsze poruszone w studiu tematy, dotyczyły wczorajszej decyzji Naczelnego Sądu Administracyjnego odnośnie unieważnienia zmiany nazw ulic w Warszawie oraz protestu rodziców osób niepełnosprawnych.
Redaktor rozpoczął rozmowę ze swoim gościem pytając, kto wg niego ucieszył się z unieważnienia zmiany nazw ulic w Warszawie. Gość Telewizji Republika z całą stanowczością stwierdził, że musieli się z tego ucieszyć warszawscy urzędnicy.
- Domyślam się, że Hanna Gronkiewicz-Waltz i jej urzędnicy. Mieli tyle czasu by pokazać, kto jest autorytetem dla nich, okazuje się, że Armia Ludowa, Duracz cała reszta która została. Zaskoczyłem się, myślałem, że sprawa była dawno ustalona. Myślałe,m że możemy się rozjeżdżać z opinią o UE czy budżecie czy czymkolwiek ale nie o tym czym był komunizm, zbrodniarze itp. To na pewno smutne, że znów jest przepychanka polityczna wokół Lecha Kaczyńskiego. Miasto stołeczne robi wiele by go nie upamiętnić – stwierdził Kosiński.
Redaktor Wierzejski stwierdził, że Sąd Administracyjny nie jest znany z niepolitycznych decyzji, gość dodał natomiast, że wg niego, jeśli istnieją prawne kruczki, które mogą zaszkodzić PiS-owi, to będą one przez sąd wykorzystane.
- Jeżeli są kruczki prawne, które mogą zaszkodzić PiS to Sąd wykorzysta. Urzędnicy tacy jak pan Wojewoda, muszą teraz bardzo dokładnie działać. Nie wiem jak dokładnie wyglądała argumentacja o potrzebie zmiany nazw ulic, ale wiem, że jej treść pochodziła z IPN, były więc wątpię żeby one były nietrafne – podkreślił.
Mateusz Kosiński skomentował także wydarzenia odnośnie zakończonego już protestu rodziców osób niepełnosprawnych.
- Ważne, że jest teraz dyskusja o tym, jak podchodzić do ich problemów. Na pewno strona rządowa wyszła bez szwanku z tego protestu bo zachowywali się w sposób kulturalny. Pojawiały się czasem ostrzejsze wpisy twitterowe ale partia rządząca wyszła z tego z twarzą, mimo, że nie popiera takiej formy protestu – stwierdził gość.
- Jeśli się siada do negocjacji to jedna strona musi zrobić krok w tył. Panie czekały potem do szczytu ale tam nie było zainteresowania. Protest musiał się zakończyć, wypalił się. Wałęsa się nawet tam pojawił. Chciał coś na tym też ugrać, ale tylko się ośmieszył – stwierdził Kosiński.