– Chciałbym rzucić pomysł, żeby zakomunikować Powstanie warszawskie o godzinie „W” w Berlinie przed bramą Barndeburską. Widzimy się tam w przyszłym roku z racami i flagami – mówił w programie "Republika Po Południu" Wojciech Korkuć znany plakacista. – Polacy mają, aż nadto powodów, aby ubiegać się o odszkodowania – dodał drugi gość programu Rafał Kulisiewicz.
Wojciech Korkuć zapytany, czy Niemcy są jeszcze coś winni Polskiemu narodowi – Jeżeli Państwo Niemieckie uważa, że reparacje są rozliczone, to niech to udowodnią. Ja sobie nie przypominam, żeby ktoś nam wynagrodził okropne zbrodnie drugiej wojny światowej.
Wojciech Korkuć zapytany również o zdjęcie amerykańskiego żołnierza trzymającego symbol Polski Walczącej –jedna jaskółka wiosny nie czyni. Może w końcu zbrodnie będą nazywane po imieniu. Powstańcy walczyli nie z żadnymi nazistami tylko z Niemcami.
(…) Chciałbym rzucić pomysł, żeby zakomunikować Powstanie warszawskie o godzinie „W” w Berlinie przed bramą Barndeburską. Widzimy się tam w przyszłym roku z racami i flagami.
– Nas nie stać żeby zrezygnować z reparacji. Jak byśmy nie byli, aż tak zniszczeni w czasie wojny, to teraz byśmy byli ekonomicznie w zupełnie innym miejscu – uważa artysta.
Rafał Kulisiewicz uważa, że – Faktycznie w PRL - u polska nie otrzymała w pełni reparacji wojennych. Byliśmy podlegli pod ZSRR, dlatego ciężko się było wtedy o coś upominać. (…) Problem według niego polega na tym, że nie wie jak – Polska w dzisiejszych czasach miała by wyegzekwować reparacje od Niemców –.
Na to pytanie próbował odpowiedzieć drugi z zaproszonych gości Wojciech Korkuć – nawet Namibia to sobie wyobrażała, bo złożyła roszczenie zadośćuczynienie za zbrodnie, które miały miejsce ponad 100 lat temu. (…) Polacy maja powód, żeby upomnieć się o odszkodowania za zniszczenie całego kraju, którego skutki mamy do dzisiaj. Później Polska była przez lata pod okupacją sowiecką, czego nikt nam już nie wynagrodzi –.
– Polacy mają, aż nadto powodów, aby ubiegać się o odszkodowania. Rocznica powstania jest dobrym pretekstem do przypominania o tym, ponieważ straty jakie ponieśliśmy szacowane są w bilionach – dodał Kulisiewicz.
– Akcja która była zrobiona z jeżdżącym billboardem to jest trochę nie ten format. Jest to przejaw desperacji prywatnej osoby. Powinna się temu sprzeciwić Polska jako instytucja, a nie jedna prywatna osoba – dodał Korkuć
– Nikt nas nie będzie w świecie szanował jak się sami nie będziemy szanować. Po to jesteśmy w Unii Europejskiej, aby się traktować równorzędnie i po partnersku – zakończył Korkuć.