Dzisiejszym gościem poranka RMF FM była Joanna Schmidt, która w rozmowie z Robertem Mazurkiem zdradziła kulisy zawieszenia w klubie parlamentarnym Nowoczesna.
– Moje zawieszenie było jakby sygnałem dla środowisk kobiecych - ale nie tylko: dla wszystkich, którzy walczą o prawa kobiet - by pokazać, że w Sejmie w obecnej kadencji są również posłowie, którzy mają poglądy liberalne... Zawieszenie było też w proteście przeciwko kolegom i koleżankom i oni o tym wiedzą. To nie jest kwestia poglądów. Mieliśmy do czynienia z projektem obywatelskim, to było pierwsze czytanie, to nie było trzecie czytanie, to nie były końcowe głosowania. Prowadziłam ustawę i rekomendowałam jako poseł prowadzący - bo taki jest zwyczaj - aby skierować ją do komisji. W swoim wystąpieniu z mównicy niestety byłam odwrócona w prawą stronę, zwracałam się do prawej strony, apelowałam, aby ustawę skierować do dalszych prac w komisji - nie miałam pojęcia, że muszę odwracać się też w lewo. – zdradziła Joanna Schmidt.
A jak Joanna Schmidt ocenia debiut w roli przewodniczącej klubu Kamili Gasiuk-Pihowicz? – Ostatnie posiedzenie to był debiut dla nowej przewodniczącej klubu Kamili Gasiuk-Pihowicz - i proszę przyznać, że to była trudna sytuacja. Miała pecha. Po prostu miała pecha i rzeczywiście ten debiut nie wyszedł... Mamy wewnętrzny kryzys. Po polsku nie wiem, jakim to słowem zastąpić, po angielsku powiedzielibyśmy, że to "challenging problems". Stąd u przewodniczącej Kamili Gasiuk-Pihowicz jest duża determinacja, bo wie, że na niej teraz spoczywa ciężar posklejania klubu i wyjścia z tego kryzysu – ocenia posłanka Nowoczesnej.