W grudniu 2004 roku generałowie Czesław Kiszczak i Florian Siwicki udzielili listownej reprymendy Lechowi Wałęsie po jego wypowiedzi w programie telewizyjnym. Ciekawa jest również relacja z tego, jakie wrażenie na Wałęsie zrobił Jaruzelski, który rzekomo płakał nad losem ojczyzny. Do materiałów jako pierwsi dotarli dziennikarze Polskiego Radia i "Rzeczpospolitej".
Dziennikarze Polskiego Radia i „Rzeczpospolitej” dotarli do listu z grudnia 2004 roku, z którego wynika, że Kiszczak i Siwicki bardzo zdenerwowali się po wypowiedzi Wałęsy w telewizji.
Co rozzłościło współtwórców stanu wojennego? Otóż, w jednym z programów „ Z Wałęsą na rybach” główny bohater miał powiedzieć: "już po internowaniu, ale jeszcze przed wydarzeniami z kopalni „Wujek” dzwonili do mnie generałowie. Jeden z nich powiedział, że musi kilku zginąć, żeby zastraszyć [naród – uzup. autorów]. Ujawniam to po raz pierwszy...".
- Wypowiedź z 2004 roku zdziwiła generałów, dla których był to dość trudny moment. W czasie, kiedy usłyszeli słowa Wałęsy, trwały przygotowania do wytoczenia procesu twórcom stanu wojennego (sprawa zacznie się w 2006 roku), a na politycznym firmamencie coraz bardziej majaczyła perspektywa dojścia do władzy PiS i PO, a obie partie zapowiadały wówczas działania dekomunizacyjne i rozliczenie PRL – piszą autorzy opracowania na stronie Polskiego Radia.
W liście, Kiszczak i Siwicki zarządali od Wałęsy ujawnienia informacji, jacy generałowie ujawnili mu tę informację. Dziennikarze, którzy do listu dotarli, odnaleźli także projekt listu pisany odręcznie, różniący się od tego który został wysłany. W nim, Kiszczak wytyka Wałęsie kilka kwestii.
- Jak wiadomo pierwsze dni stanu wojennego spędził Pan w dobrze urządzonej i zaopatrzonej willi MSW, w Chylicach k. Piaseczna. Odwiedzali Pana biskupi i księża a także wysocy przedstawiciele Międzynarodowej Organizacji Pracy, Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, Polskiego Czerwonego Krzyża, oficerowie Służby Bezpieczeństwa i wiele innych osób. Podejmował ich Pan obiadami – pisał Kiszczak.
Dziennikarze, którzy dotarli do dokumentów przedstawili także relację ze spotkania Wałęsy z Jaruzelskim, sporządzoną przez Jacka Kuronia.
- Jaruzelskiego wspominał bardzo korzystnie, a już najbardziej wzruszyło go to, że kiedy generał mówił o strasznej sytuacji w kraju, to zdjął okulary i Lechu zobaczył, że generał płacze. Musiało to zrobić duże wrażenie na kapralu, taka intymność ze strony starszego rangą, bo za nic nie chciał przyjąć do wiadomości, że Jaruzelski ma chore spojówki i płacze od światła - pisał Kuroń.