Priorytetem ruchu "Ratuj maluchy" nie jest dobro dziecka, tylko postawienie na swoim - tak minister edukacji narodowej Joanna Kluzik-Rostkowska odniosła się do działań inicjatorów akcji zachęcającej do odroczenia obowiązku szkolnego dla sześciolatków.
Stowarzyszenie "Ratuj maluchy" na swojej stronie internetowej zamieściło instrukcję informującą, jak można odroczyć obowiązek szkolny dla sześciolatków. Można to zrobić na podstawie opinii z poradni psychologiczno-pedagogicznej, która wykaże brak gotowości szkolnej dziecka.
W sierpniu ubiegłego roku Sejm zdecydował, że w 2014 r. obowiązkiem szkolnym objęte zostaną tylko sześciolatki z pierwszej połowy 2008 r. Pozostałe dzieci z tego rocznika rozpoczną naukę w 2015 r. Wprowadzeniu obowiązku szkolnego dla sześciolatków od początku towarzyszyły protesty części rodziców.
- Rozumiem, że priorytetem nie jest dobro dziecka tylko priorytetem jest postawienie na swoim - powiedziała w poniedziałek w radiu TOK FM minister edukacji Joanna Kluzik-Rostkowska, odnosząc się do zamieszczonej na stronie internetowej stowarzyszenia "Ratuj maluchy" instrukcji informującej, jak można odroczyć obowiązek szkolny dla sześciolatków.
Jak mówiła Kluzik-Rostkowska, rozumie niepewność rodziców dotyczącą tego, czy dziecko ma dojrzałość szkolną. - Uważam, że ci rodzice, którzy nie są pewni czy ich dziecko ma dojrzałość szkolną czy nie, mają pełne prawo z tej pomocy skorzystać. Tylko bardzo prosiłabym, żeby poczekali do maja, czerwca, dlatego, że badania dojrzałości dziecka w styczniu jest zdecydowanie przedwczesne - podkreśliła Kluzik-Rostkowska.
- Z całym szacunkiem dla różnych losów dziecka i dla ich indywidualnych predyspozycji, bo to trzeba szanować, nie upupiajmy dzieci tzn. nie róbmy wszystkiego, że są mniej dojrzałe niż w rzeczywistości są. W Wielkiej Brytanii dzieci rozpoczynają edukację szkolną w wieku lat 5 w bardzo wielu krajach w wielu lat 6 - dodała.
Szefowa resortu edukacji podkreśliła także, że w przygotowanym przez resort edukacji projekcie ustawy i projekcie rozporządzenia znalazły się rozwiązania, które dają nauczycielom dużą swobodę w prowadzeniu lekcji dla sześciolatków. - Bardzo chciałabym, żeby nauczyciele nie przywiązywali się do tych 45 minut lekcji; naprawdę powinni pracować w swoim rytmie. Również marzy nam się sytuacja, w której dzieci będą mogły korzystać z pomocy nauczycieli w odrabianiu lekcji - podkreśliła Kluzik-Rostkowska.
Odnosząc się do sprzeciwu ZNP i oświatowej Solidarności w sprawie zatrudnienia w szkołach osób wspierających nauczycieli na podstawie kodeksu pracy, a nie Karty Nauczyciela Kluzik-Rostkowska powiedziała, że nie rozumie protestu związków.
Zapis dotyczący możliwości zatrudniania w szkole podstawowej osoby wspierającej znalazł się w projekcie nowelizacji ustawy o systemie oświaty autorstwa posłów PO. Osoby takie wspierałyby nauczyciela w pracy z uczniami, zarówno podczas lekcji, jak i na świetlicy. Mają mieć co najmniej poziom wykształcenia wymagany od nauczyciela szkoły podstawowej oraz przygotowanie pedagogiczne. Osoby te zatrudnione będą na zasadach określonych w kodeksie pracy, a nie w Karcie Nauczyciela.
Zdaniem Kluzik-Rostkowskiej to jest szansa dla osób, które mogą stracić pracę z powodu niżu demograficznego w szkołach. - Przyznam szczerze, że nie rozumiem związków zawodowych, bo to jest bardzo duża szansa dla osób, które muszą odejść z zawodu, bo po prostu jest niż demograficzny i w szkołach jest mniej dzieci, i to jest szansa, żeby ci nauczyciele zostali w szkole - podkreśliła szefowa resortu edukacji.
Najnowsze
Republika zdominowała konkurencję w Święto Niepodległości - rekordowa oglądalność i wyświetlenia w Internecie