Nie milkną echa po ostatnich dramatycznych wydarzeniach do których doszło w Komendzie Głównej Policji. Przypomnijmy, w minioną środę o godz. 7.50 w pomieszczeniu sąsiadującym z gabinetem Komendanta Głównego Policji eksplodował jeden z prezentów, które Komendant otrzymał podczas swojej roboczej wizyty na Ukrainie. Jak się później okazało był to granatnik. Wedle wcześniejszych zapewnień zużyty, jednak jak się okazało w pełni uzbrojony. "Na dziś nie widzę powodu aby składać wniosek dot. dymisji", powiedział gen. Jarosław Szymczyk w rozmowie z dziennikarzami.
"Na dziś nie widzę powodu, żeby taki wniosek składać". "Aczkolwiek mam świadomość, że to decyzja pana ministra spraw wewnętrznych i administracji, a docelowo decyzja pana premiera, i ja się jej podporządkuję", zapewnił szef polskiej policji.
Co na to szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji?
Mariusz Kamiński napisał na Twitterze, że "w związku z sytuacją dot. ukraińskiego prezentu dla gen. Szymczyka gotowość przyjazdu do Polski i spotkania ze mną wyraził szef MSW Ukrainy D. Monastyrski. Do spotkania dojdzie niebawem. Jednocześnie, ucinając spekulacje medialne, wykluczam dymisję Komendanta Głównego Policji", podkreślił.
W związku z sytuacją dot. ukraińskiego prezentu dla gen. J. Szymczyka gotowość przyjazdu do 🇵🇱 i spotkania ze mną wyraził szef MSW 🇺🇦 D. Monastyrski. Do spotkania dojdzie niebawem.
— Mariusz Kamiński (@Kaminski_M_) December 19, 2022
Jednocześnie, ucinając spekulacje medialne, wykluczam dymisję Komendanta Głównego @PolskaPolicja.
Tymczasem premier Mateusz Morawiecki podczas dzisiejszej konferencji prasowej w Oławie powiedział, że w tej sprawie "prowadzone są bardzo dokładne analizy, które mają doprowadzić do szybkiego wyciągnięcia wniosków" o tym, co i jak się stało, "tak, żeby minister spraw wewnętrznych, żebym ja mógł to ocenić i żebyśmy mogli podjąć w związku z tym odpowiednie decyzje", mówił.
Sam komendant w poniedziałkowej Rzeczpospolitej wyjaśnił, że 12 grudnia, podczas wizyty w Ukrainie, miał dwa kluczowe spotkania. Pierwsze z komendantem głównym Narodowej Policji Ukrainy Ihorem Kłymenko.
"Na koniec tradycyjnie przekazaliśmy sobie prezenty. Ja darowałem panu generałowi skromny policyjny gadżet – portfel, długopis, wizytownik i butelkę polskiego alkoholu. Pan generał wręczył mi tubę po granatniku, która – jak powiedział – jest tubą zużytą, pustą, bezpieczną, przerobioną na głośnik, z którego można korzystać przez Bluetooth", powiedział szef KGP.
"Na drugie spotkanie udaliśmy się do Państwowej Służby Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych, przyjął nas gen. Sierghiej Kruk. Był też jego zastępca, gen. Dmytro Bondar, który zaprosił nas do sali, gdzie zgromadzono różne elementy zużytej broni z ich codziennej służby. (...) Na koniec rozmowy gen. Bondar powiedział, że ma dla nas taką pamiątkę. To była podobna tuba po zużytym granatniku", dodał generał.
"Zapewniono nas, że (...) to urządzenie jest bez materiałów wybuchowych, że to złom", podkreślił. Przyznał też, że przejeżdżał granicę na paszporcie dyplomatycznym i nie zgłaszał prezentu, bo - jak mówił, "w naszej świadomości to nie było uzbrojenie, tylko dwie zużyte, puste tuby po granatnikach".
"Kiedy przyjechałem 14 grudnia rano do pracy, leżały na zapleczu, przy gabinecie, płasko na podłodze, utrudniając przejście. Zdjąłem płaszcz i chciałem je przestawić. Złapałem tubę granatnika w dolnej części, lekko się pochyliłem i podniosłem ją do pionu. Kiedy ją postawiłem, to nastąpiła potężna eksplozja. Mnie ogłuszyło, słyszałem jeden wielki pisk i świst w uszach", relacjonował.