Szczyt Unii Europejskiej w sprawie relokacji uchodźców obfitował w dramatyczne chwile i zwroty akcji. W pewnym momencie Polska była gotowa zerwać szczyt - ustaliła dziennikarka RMF FM. Przypomnijmy - stawką zakończonego szczytu UE na temat migracji było odejście UE od koncepcji przymusowego rozdziału uchodźców.
Dziennikarka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon ujawniła kulisy negocjacji podczas ostatniego szczytu w Brukseli.
Kiedy prezydent Francji Emmanuel Macron oświadczył na spotkaniu z premierami Grupy Wyszehradzkiej, że przymusowa relokacja "jest martwa", można było odnieść wrażenie, iż kompromis ws. relokacji uchodźców został już prawie osiągnięty.
Gdy jednak Włosi podczas "właściwego szczytu" zagrozili zablokowaniem porozumienia, chcąc do niego wprowadzić zapis o wspólnej odpowiedzialności za ratowanie migrantów, Macron zmienił zdanie i sugerował, żeby Włochom pomóc.
Zdaniem Katarzyny Szymańskiej-Borginon, oliwy do ognia dolał szef Rady Europejskiej Donald Tusk.
– Przedstawił on kolejną propozycję kompromisu, która wychodziła naprzeciw Włochom, ale była nie do przyjęcia dla Polski i Grupy Wyszehradzkiej, bo nie zaznaczono w niej, że relokacja ma być dobrowolna - informuje dziennikarka RMF FM.
W tekście propozycji porozumienia przedstawionym przez Tuska nie znalazło się ani jedno słowo o "dobrowolności" przyjmowania migrantów.
Gdyby propozycja Tuska została przyjęta, oznaczałoby to, że przyjmowanie uchodźców będzie wymuszane przez Unię Europejską w sposób bardziej bezwzględny niż dotychczas.
W tej sytuacji polska delegacja zagroziła zerwaniem szczytu, jeśli porozumienie nie uwzględni kontrpoprawek Grupy Wyszehradzkiej. Ta determinacja i odwaga przedstawicieli rządu Mateusza Morawieckiego dała efekt.
Następnie Tusk przedstawił kolejną propozycję, którą "Wyszehrad" uznał za lepszą. Po niewielkich perturbacjach, związanych z protestami krajów Beneluksu i przeprowadzeniu wielu rozmów dwustronnych, kompromis został osiągnięty.