Już nie tylko kamienie, gałęzie i noże. Łukaszenka miał wyposażyć nachodźców w... miny przeciwpiechotne!
"Opozycyjna organizacja byłych funkcjonariuszy białoruskich służb BYPOL przedstawia kulisy działań Mińska w przededniu ataku na 21-letniego polskiego żołnierza, który zmarł później w szpitalu. Białoruskie służby chciały wykorzystać do prowokacji nie tylko migrantów uzbrojonych w noże, ale i miny przeciwpiechotne", tę bardzo groźną wiadomość przekazał portal wp.pl
Jak ustalił BYPOL, migranci mający wtargnąć do nas przez polsko-białoruską granicę, przechodzą wcześniej szkolenia w obozie treningowym pod Mińskiem. Tam uczą się, jakimi metodami - nie wywołując hałasu - można zrobić wyłom w barierze, rozginać przęsła i przedostać się w głąb Polski. Dopiero następnie trafiają w rejon granicy i podejmują próbę przejścia.
"Na tym jednak nie koniec. Jak czytamy w opublikowanym na Telegramie przez BYPOL wpisie, migranci są także szkoleni z użycia materiałów wybuchowych. Organizacja opublikowała także kilka szczegółów dotyczących 28 maja - wtedy to dźgnięty nożem został 21-letni polski żołnierz. Mateusz Sitek zmarł kilka dni później w szpitalu", czytamy w wp.pl
Ustalenia BYPOL wskazują, że migranci - poza nożami - otrzymali od białoruskich służb także miny przeciwpiechotne PFM-1. Jeszcze sowieckiej produkcji miny trafić miały do nachodźców-bandytów z partii przeznaczonej dla wojsk PRL.
I takich "biednych ludzi szukających swojego miejsca na ziemi" sprowadzają do naszego kraju aktywiszcza znad granicy, które jak widać za nic mają bezpieczeństwo Polski i jej obywateli.
PFM-1, nazywana także miną motylkową – to mina lądowa produkcji sowieckiej. Deformacja polietylenowego płaszcza miny (wskutek np. nadepnięcia przez żołnierza) powoduje gwałtowne uderzenie tłoka w detonator i natychmiastową detonację. Skutki eksplozji zwykle nie są śmiertelne u dorosłych ludzi, powodując zazwyczaj amputację kończyn dolnych. Jednak w przypadku małych dzieci obrażenia często bywają śmiertelne.
PFM-1 była używana przez wojska sowieckie zwłaszcza w czasie wojny w Afganistanie w latach 1979–1989. W latach 90. wojska rosyjskie stosowały ją także w kaukaskich konfliktach w Armenii, Azerbejdżanie i Czeczenii. Odnotowano także stosowanie tych min w konfliktach w Iraku i Somalii. W latach 2014-2015 min używali prorosyjscy separatyści w trakcie wojny w Donbasie. Wg oficjalnych źródeł ukraińskich miny motylkowe były stosowane przez Rosjan także podczas inwazji Rosji na Ukrainę w 2022 roku.
Ofiarami tej broni padali często cywile. Zwłaszcza duża była liczba ofiar wśród dzieci. Z powodu niezwykłego kształtu, przypominającego motylka, oraz atrakcyjnych kolorów mina była nader często mylona przez dzieci z zabawką. Zbieranie min przez nieświadome zagrożenia dzieci i zabawa nimi powodowały zniekształcenie polietylenowej powłoki i eksplozję.
Głównie z tego powodu mina PFM-1 stała się głównym celem Międzynarodowej Kampanii na Rzecz Zakazu Min Przeciwpiechotnych. Kampania nie przyniosła zamierzonych rezultatów ponieważ Rosja nie podpisała w 1997 roku traktatu ottawskiego, zakazującego stosowania lądowych min przeciwpiechotnych, i nadal posiada miny PFM-1 na wyposażeniu swojej armii.
☝️Wg źródeł w polskich służbach na wschodniej granicy, migranci są wyposażani przez reżim Łukaszenki w miny PFM-1, które przerzucają przez płot na stronę polską. Mina taka z zasady nie zabija, ale potrafi ciężko poranić ofiarę doprowadzając do urwania części lub całej stopy pic.twitter.com/TsLGpXyd4n
— Aneczka 🇵🇱 (@AneczkaKon69192) June 21, 2024