Joński prowokacyjnie zaatakował świadka. POziom reprezentowany przez szefa komisji ds. wyborów korespondencyjnych jest poniżej dna!
Po skandalicznej próbie prowokacji ze strony Jońskiego, Mariusz Kamiński opuścił czasowo posiedzenie komisji śledczej ds. wyborów korespondencyjnych. Joński z typową dla niego kulturą wypytywał Kamińskiego, czy na spotkaniu z premierem Morawieckim... "był pijany". Po powrocie byłego szefa CBA na salę, Joński nie zdecydowała się na przeproszenie świadka, nie powtórzył już jednak skandalicznego "pytania".
"Chciałem pana wprost zapytać, czy był pan pod wpływem środków, bądź substancji odurzających. Krótko mówiąc, czy był pan trzeźwy?" - wypytywał Joński Kamińskiego, pytając o spotkanie w budynku Kancelarii Premiera przy ul. Parkowej w Warszawie. Wedle zeznań Michała Wypija (Porozumienie) na spotkaniu tym Kamiński miał "wpaść w furię".
Wcześniej zarówno Kamiński, jak i zeznający w poprzednich terminach uczestnicy spotkania (m.in. Jacek Sasin) kategorycznie zaprzeczali, by takie zdarzenie miało mieć miejsce.
Po kolejnym powtórzeniu pytania Joński wyjaśniał, że "trudno mu sobie wyobrazić, żeby koordynator służb specjalnych mógł wpadać w takie emocje". Z sali padł komentarz, że Joński ośmiesza komisję, a inny poseł pytał, czy to Joński jest teraz trzeźwy, pytając w ten sposób.
"Jest pan złośliwy" - mówił Kamiński, ale Joński wyłączył mu mikrofon. Następnie znów zapytał, czy u premiera Kamiński był pijany.
"Jest pan świnią" - odparł Mariusz Kamiński i wyszedł z posiedzenia.
W trakcie jego nieobecności Waldemar Buda mocno skrytykował Jońskiego.
"Każdy z państwa powinien włączyć nagrane obrad i obserwować to, co wydarzyło się i do czego doprowadził przewodniczący Dariusz Joński. Sprowokował świadka. Doprowadził do sytuacji, w której świadek po prostu wyszedł i dzisiaj nie możemy kontynuować pracy wyłącznie z winy przewodniczącego", mówił parlamentarzysta PiS.
Buda oznajmił, że "chęć bycia w mediach" Jońskiego "powoduje, że my normalnie tutaj nie możemy pracować".
"Jego nastawienie od samego początku rozpoczęcia prac komisji, przesłuchiwania świadka Kamińskiego właśnie miało to na celu - sprowokować świadka. Powoływał się na wypowiedzi, których żaden ze świadków później nie potwierdził tylko po to, żeby zaburzyć pracę komisji" – mówił.
W jego ocenie "tu nie chodzi o żadne fakty, tu nie chodzi o żadne ustalanie prawdy, tu chodzi o prowokacje".
Po pewnym czasie poseł Kamiński wrócił na salę obrad. Po powrocie Buda zwracał uwagę Jońskiemu, by miał "minimum honoru" i przeprosił świadka, lecz Joński tego nie zrobił. Nie powrócił jednak do pytania o "bycie pijanym".