- Komuś to było potrzebne i z jakieś przyczyny to teraz wycieka - mówił o aferze taśmowej Dariusz Joński z SLD. Polityk w rozmowie z Piotrem Goćkiem komentował doniesienia tygodnika "Do Rzeczy" w sprawie ujawnionych nagrań oraz ostatnie wydarzenia z trwającej kampanii wyborczej.
Jak tłumaczył Joński, niemożliwe jest aby za cała aferą taśmową stali "dwaj kelnerzy i biznesmen", - Ktoś za nimi stał, komuś to było potrzebne i z jakieś przyczyny to teraz wycieka - mówił polityk.
- Ktoś tym wszystkim gra, komuś zależy żeby rozkładać Polskę (...) pani premier w ogóle nie panuje nad tym co się dzieje w służbach specjalnych - mówił Joński. Jak dodał w tej chwili istotne jest ustalenie kto i dlaczego kierował działaniami w aferze taśmowej.
Pięć lat prezydentury, pięć lat stagnacji
- Aż się boję otworzyć gazety jutro, co zaproponuje Platforma - mówił Joński, komentując "wyborcze" propozycje premier Kopacza dot. powstania domów opieki dla seniorów. Jak wskazywał polityk, tego typu działania w okresie przed wyborami prezydenckimi to gra wyborcza, chociaż jak podkreślił sam problem jest ważny i dobrze, że kwestia opieki nad osobami starszymi została podniesiona. - Lepiej późno niż wcale - stwierdził. - Mam nadzieję i będę przestrzegać ludzi, żeby się nie dali nabrać - dodał.
Joński podkreślił, że przedwyborcze działania Platformy Obywatelskiej i prezydenta nie zmienią jednak stagnacji jaką charakteryzuje się prezydentura Bronisława Komorowskiego. - Myślę, że dobrze byłoby gdyby doszło do debaty - stwierdził. Jak tłumaczył, spotkanie kandydatów pozwoliłoby na podsumowanie ""pięciu lat prezydentury, pięciu lat stagnacji".
Rzecznik SLD skrytykował też pomysł prowadzenia debaty tylko pomiędzy wybranymi kandydatami. - Telewizja Publiczna powinna zaprosić wszystkich - stwierdził. Jak podsumował takie działanie pokazuje, że TVP "staje po stronie prezydenta".
Czytaj więcej:
Najnowszy sondaż: Duda zyskuje, Komorowski bez zmian, Kukiz na podium
Polecamy Nasze programy
Wiadomości
Najnowsze
85 lat temu niemieccy najeźdźcy wysiedlili mieszkańców Kościerzyny. Na Kaszubach pamięta się o tym do dziś