Przeczytałam odezwę feministek organizujących manifę, która w tym roku walczy przeciwko przemocy władzy. Te same wyświechtane i wydumane hasła, te same antyklerykalne i antyrodzinne tony. Ileż można - pisze Małgorzata Terlikowska.
Ja na Manifę się nie wybieram, bo to nie moja bajka. Jeszcze bardziej utwierdziłam się w tym, kiedy przeczytałam listę haseł przeciwko którym – jako kobieta, szczególnie ta żyjąca dziś w Polsce, powinnam protestować.
„Nie idź. Nie idź na Manifę, jeśli uważasz, że to mężczyźni powinni decydować o tym, kiedy i ile dzieci będziemy rodzić” - piszą organizatorki. Jedynym mężczyzną, który ma realny wpływ na zaistnienie dziecka jest ten, z którym kobieta idzie do łóżka. Jeśli na dziecko nie jest gotowa, albo uważa, że to zły kandydat na ojca, może sobie lepiej odpuścić. Jak dotąd w Polsce nikt nikomu nie wylicza, ile dzieci ma urodzić i kiedy ma rodzić. Nie ma odgórnych wytycznych. Na szczęście jeszcze w Chinach nie mieszkamy. Nie robi tego ani prezydent, ani szef największej partii, ani nawet ksiądz proboszcz. O co więc chodzi? Ja nie wiem.
Kolejny postulat to niepłacone alimenty i ponoć powszechne przyzwolenie na to. Hmm, jak na razie to największym guru pań feministek, z którym raźno pod rękę paradują w marszach i którego zapraszają i oklaskują na swoich kongresach, jest lider KOD. Nie, nie ma przyzwolenia na to, by okradać własne dzieci. Bo tak trzeba nazywać miganie się od odpowiedzialności wobec własnych dzieci. Ciekawe, czy panie już zrobiły zrzutkę, żeby pomóc p. Kijowskiemu wyjść z twarzą z wizerunkowej klapy, jaką jest sprawa alimentów.
„Uważasz, że problem niższych płac kobiet za tę samą pracę to wymysł”. Uważam, że to problem sztucznie pompowany. Tak samo bowiem niesprawiedliwe jest to, że ekspedientka na Podkarpaciu zarabia znacznie mniej niż ekspedientka w Warszawie. Że nie wspomnę, że zarobki lekarzy czy nauczycieli także są różne, i to nawet w obrębie tych samych miejscowości. A przecież wykonują tę samą pracę. Czy postulaty wyrównania płac obejmują też takie przypadki? A może w imię sprawiedliwości, wszystkim wypłacać tyle samo: Czy się stoi czy się leży dwa tysie się należy. Tak by było OK? Wątpię.
„Uważasz, że wszyscy mają zapewniony dostęp do urlopów rodzicielskich, a problem braku miejsc w żłobkach nie istnieje”. Uważam, że w pierwszym okresie życia dziecka to matka jest tą osobą, która dzieckiem powinna się zajmować. Nie ma nic naturalniejszego. Ojciec dziecka piersią nie nakarmi, a to przecież najlepszy pokarm dla małego człowieka. Przy tej okazji wraca też kwestia żłobków. Naprawdę uważają panie, że żłóbki to wymarzone miejsce dla kilkumiesięcznych dzieci? Ja nie. Paradoksalnie również ci, którzy tak promowali opiekę żłobkową dla najmłodszych, czyli Norwegowie, już powoli się wycofują, bo zauważyli, że maleńkim dzieciom opieka instytucjonalna (nawet najlepsza) wyrządza więcej szkody niż pożytku. Szkoda, że kobiety promują bardziej żłobki niż możliwość opieki nad dziećmi przez matki. Przypomnę tylko paniom feministkom, że obecny rząd z wielką pompą uruchomił program MALUCH PLUS, który ma na celu zwiększenie liczby miejsc w żłobkach. Ciekawe, czy zaplusowała premier Szydło u feministek tym programem?
„Sądzisz, że zdrowie i życie kobiet powinno być zależne od osób, dla których najważniejsza jest klauzula sumienia”. Zdrowie i życie nie tylko kobiet, ale i mężczyzn powinno być w rękach dobrze wykształconych lekarzy. Szkoda, że poprzedni rząd tak łatwo wypuścił ich za granicę. Klauzula sumienia to nie problem, Problemem są kolejki do specjalistów, brak warunków dla rodziców opiekujących się swoimi dziećmi w szpitalach. To są realne problemy polskich rodzin. Bynajmniej nie klauzula sumienia.
„Uważasz, że do wykonywania pewnych zawodów kobiety się po prostu nie nadają”. Tak, uważam, że do pewnych zawodów kobiety się nie nadają. Po prostu. I też jakoś do pewnych zawodów się nie garną. Na przykład nie widziałam jeszcze kobiety dziarsko przepychającej pełne kontenery śmieci z altanki śmietnikowej do śmieciarki. Żadna nie chce tak pracować? A może po prostu do pewnych zawodów potrzebna jest siła fizyczna, której kobiety po prostu nie mają. Oj jak to dobrze, że postulat kobiety na traktory mamy już za sobą.
„Sądzisz, że rzetelna i oparta na aktualnym stanie wiedzy edukacja na temat seksualności i metod planowania rodziny się kobietom (i mężczyznom) nie należy”. Ależ jak najbardziej się należy, tylko dlaczego ta rzetelna to wyłącznie prowadzona przez lewackie organizacje, nierzadko siedzące w kieszeniach koncernów farmaceutycznych i promujących głównie aborcję i antykoncepcję?
„Twierdzisz, że ani Ty, ani żadna ze znanych Tobie osób nigdy nie doświadczyła jakiejś formy przemocy lub molestowania”. Nie twierdzę, tym bardziej że dziś definicja przemocy jest już tak rozszerzona, że w zasadzie nie ma na świecie osoby, która przemocy by nie doświadczyła. Na przykład przemocy doświadczają dzieci, którym rodzice nakładają obowiązki, a one mają na ten temat inne zdanie. Jak nic doświadczają przemocy. I pewnie z tego powodu będą miały traumy. A wynoszenie śmieci, albo zajęcie się młodszym rodzeństwem… Tu już organizacje walczące z przemocą powinny wkraczać.
„Sądzisz, że powinno się nas uczyć, jak unikać gwałtów i obwiniać za nie”. Sądzę, że powinno się uczyć, jak unikać sytuacji, które mogą sprzyjać gwałtom. I to nasz rodzicielski obowiązek.
„Uważasz, że postrzeganie tradycji, religii i stereotypowego wychowania jako czynników, które sprzyjają przemocy w rodzinie, to lewacki wymysł”. Jak najbardziej. Wielokrotnie powtarzałam, powołując się na liczne badania, że to nie religia jest czynnikiem, który powoduje przemoc, a liczne uzależnienia – przez alkohol, pornografię, narkotyki, dopalacze, i wiele innych. Przemoc w rodzinie jest problemem, szkoda, że tak mało się mówi i walczy z prawdziwymi źródłami przemocy.
„Decydowanie o tym, w jakim kierunku potoczy się Twoje życie, czy będziesz studiować, robić karierę, czy może chcesz się skupić na wychowywaniu dzieci albo pragniesz połączyć kilka ról, wolisz oddać mężczyznom”. I znów? Jakim mężczyznom? Ojcu? Mężowi? Tego postulatu to ja już zupełnie nie rozumiem.
Lepiej więc żebym została w domu. Więcej korzyści dla dzieci i rodziny!