- Nie chcemy być kojarzeni z jakąkolwiek opcją polityczna. Na manifestacje przychodzi każdy kto chce. Nikt nami nie steruje. Sami się zorganizowaliśmy. To jest ruch obywatelski – powiedział dla Telewizji Republiki Jarosław Biliński.
– Pierwszy najważniejszy postulat strajku lekarskiego to zwiększenie dochodów na służbę zdrowia. Po drugie poprawa warunków płacy, pracy i zmniejszenie kolejek. Nasz system zdrowia według ekspertów jest zadłużony na ok. 30 miliardów złotych. Ochrona zdrowia zawsze była na szarym końcu – mówił.
Pracujemy jak na taśmie
– Wydajemy ok. 80 miliardów złotych publicznych pieniędzy na ochronę zdrowia, reszta środków pochodzi z kieszeni pacjentów. Gdyby wzrosły pensje do co najmniej 50/60 złotych za wizytę to lekarze prywatni przeszliby na publiczną służbę zdrowia. Gdybym nie zarabiał ani złotówki to i tak leczyłbym chorych. Pensja dla takich ludzi to jest narzędzie, żeby jak najlepiej leczyć. Pieniądze przeznaczamy na kursy, książki. Wiele grup zawodowych zarabia nisko. Jesteśmy w klatce systemowej. NFZ ma mała pulę, a my jesteśmy bezpośrednio opłacani przez państwo. Zarabiam 0,8 średniej krajowej. Gdzie w hierarchii jest lekarz?
– Warunki pracy w szpitalu, gdzie pracuje są trudne. Brakuje tam personelu. Pracujemy jak na taśmie. Nie ma zaplecza sprzętowego. Nie chcemy być kojarzeni z jakąkolwiek opcją polityczna. Na manifestacje przychodzi każdy kto chce. Nikt nami nie steruje. Sami się zorganizowaliśmy. To jest ruch obywatelski. Każdy dzień zwłoki jest stratą. Potrzeby zdrowotne są nieograniczone. – Kryzys kadrowy się pogłębia. Biurokracji przybywa. Kolejki się Zwiększają. Mam nadzieję, że się dogadamy z panem ministrem. Nasze relacje są bardzo dobre – ocenił Biliński.