Jan Mela: Nawet najcieższe doświadczenia mogą posłużyć do czegoś dobrego
Gośćmi Dominiki Figurskiej był Jan Mela, najmłodszy zodbywca obu biegunów zimą, założyciel fundacji "Poza Horyzonty" i Weronika Gurdek, koordynator ds. pomocy fundacji.
– Wierzę w to, że w życiu nie ma przypadków, każda rzecz dzieje się po coś. Nawet te najtrudniejsze wydarzenia są nam pisane i suma summarum mogą posłużyć do czegoś dobrego. Tak się złożyło, że w moim życiu wydarzenia, które spadły na mnie z góry, doprowadziły do wielu rzeczy. Podróżując po świecie, zauważyłem wiele osób niepełnosprawnych, które przekraczają swoje bariery, które najczęściej tkwią w głowie. Zauważyłem też wiele osób, które potrzebuje wsparcia, ale nie tylko finansowego, często zainteresowania, czy przekonania do tego, że mogę spełniać przeróżne marzenia. Tak padł pomysł aby założyć fundację „Poza horyzonty” i powolutku zmieniać życie innych ludzi. Tak jak to często mówimy, nie tylko wypełniając nogawki, czy rękawki protezami, ale by wypełniać głowę, taką pasją, poczuciem, że mamy wpływ na własne życie – powiedział Jan Mela.
– Fundacja „Poza Horyzonty”, od 8 lat realizuje jedną, podstawowa misję, pomóc osobom, które są po amputacjach kończyn, to wynika z historii Jaśka, od tego to się wzięło. Przez te 8 lat dużo się nauczyliśmy jak pomagać lepiej. Chcemy naszych podopiecznych przywracać do normalnego, codziennego życia, przywracając im godność, jako osobom, które są równoważne w społeczeństwie. Tym się kierujemy. Na bieżąco staramy się mieć około 50 podopiecznych, ta liczba jest taka, żeby zachować możliwość kontaktu, nie jesteśmy dużą jednostką – dodaje Weronika Gurdek, koordynator ds. pomocy w fundacji „Poza Horyzonty”
"Wyobrażam sobie, że nasza fundacja to taka mała pizzeria"
– Oczywiście nie da się z każdą osobą utworzyć głębokich relacji, ale staramy się by każda osoba mogła pewne wsparcie dostać. Lata doświadczenia, gdy towarzyszyliśmy naszym podopiecznym sprawiły, że możemy każdemu doradzić. Chociażby dobrać odpowiednią firmę protetyczną, psychoterapeutę, fizjoterapeutę, rehabilitanta. Nawiązujemy relacje. Wyobrażam sobie, że nasza fundacja to taka mała pizzeria, nie mamy gigantycznych obrotów, ale znamy każdego. To nie jest budka z napisem darmowe protezy – przyjdź, wejdź i sobie idź. Te relacje odbywają się na wielu płaszczyznach. Słuchając czasem kontem ucha rozmowy naszych dziewczyn z osobami zainteresowanymi, widzę, że ludzie są w szoku, że ktoś w ogóle chce z nimi rozmawiać – zakończył Jan Melak.