Gościem programu „W Punkt” był prof. Jan Malicki, ekspert ze Studium Europy Wschodniej UW. Rozmowa dotyczyła dynamicznej sytuacji na Ukrainie i mobilizacji wojsk rosyjskich.
– Putin chce osiągnąć kilka rzeczy równocześnie. Z jednej strony chce sprawdzić stan armii. Każdy kto był w wojsku wie, że jak dochodzi do ćwiczeń, nagle okazuje się, że nie działa ileś tam samochodów, armata się zacina. Musimy pamiętać, że Rosja to kraj w którym do armii podchodzi się poważnie. Putin na pewno chce postraszyć inne kraje regionu, które chcą podnosić głowę zbyt wysoko. Chodzi o kraje nadbałtyckie i Polskę. Putin chce też pokazać zachodowi, że Rosja się nie boi, że ma potężne siły zbrojne i przywódce gotowego do walki. Czwarta przyczyna to kwestia wewnętrzna, pokazanie swojemu narodowi, swoim obywatelom, że jesteśmy potęgą. Niech się nas boją. Ja już o tym parokrotnie w telewizji mówiłem, w latach 2000 były przeprowadzane badania socjologiczne, powiedział mi o tym Richard Pipes, te badania były przeprowadzane na dużej próbie. Zadano pytanie - kiedy uważasz, że Rosja jest wielka? Siedemdziesiąt dwa procent wskazało, że wtedy kiedy nas się boją – twierdzi Jan Malicki.
"Ukrainie udało się odbudować armię"
Nie mogło zabraknąć oceny sytuacji na Ukrainie. – Taka demonstracja robi na Ukrainie wrażenie, ale pokazuje też, że należy walczyć o niepodległość, odrzucić mit bratnich rosyjskojęzycznych narodów, to ich tylko denerwuje, bo widzą, że są atakowani przez potężnych sąsiadów. Ukrainie w ciągu 1.5 roku udało się odbudować armię, jest to armia zawodowa. Poddanie Krymu bez jednego wystrzału było dramatem. Wpływy GRU w armii ukraińskiej były olbrzymie. Zresztą ciężko prowadzić wojnę, jeżeli po obu stronach są dowódcy, którzy studiowali w jednej akademii. Tam na froncie walczyli tylko ochotnicy, którym nawet skarpetki, kalesony i wodę dostarczali inni ochotnicy. Tego już nie ma, udało się stronie ukraińskiej zbudować małą, ale zawodową armię, która pozwala kontrolować granicę – dodaje ekspert.
"Ukraina ma kłopot ze zdobyciem przez państwo zaufania"
– Żołnierze giną tam codziennie. Już zawodowcy. Traktaty mińskie nie są dotrzymywane. Ta armia nie wytrzyma jeżeli dojdzie do ataku regularnego wojska. Wtedy linia frontu będzie na Dniestrze. Na Ukrainie jest za mała świadomość narodowa, tam nie będzie jak w Polsce podczas II wojny światowej, że kobiety zdejmą kolczyki z uszu i przeznaczą je na działania wojenne. Na Ukrainie jest ogromny kłopot ze zdobyciem przez państwo zaufania, z powodu słabego zarządzania i z powodu korupcji – podsumowuje profesor.