"Dopuszczam taką możliwość" – odpowiedziała Hanna Gronkiewicz-Waltz pytana o ewentualne rozwiązanie marszu państwowego w razie pojawienia się na nim haseł bądź transparentów łamiących prawo. Wyraziła przy tym nadzieje, że organizatorzy dopilnują należytego porządku podczas uroczystości.
Gronkiewicz-Waltz pytana była w piątek w TVN24 o państwowy marsz 11 listopada, organizowany przez rząd. Na pytanie, czy dopuszcza możliwość rozwiązania go, jeśli pojawiłyby się na nim hasła i transparenty łamiące prawo, Gronkiewicz-Waltz odparła, że w Centrum Zarządzania Kryzysowego w czasie takich wydarzeń zawsze "siedzi kilku prawników", w tym ona sama. "Jest taka możliwość, że możemy rozwiązać ten marsz" - powiedziała.
"Skoro organizuje to MON, to będzie policja (...) i będą żołnierze i Żandarmeria Wojskowa do pomocy policji, tak jak zadekretował pan premier swoim zarządzeniem" - wskazała Gronkiewicz-Waltz.
Dziennikarz spytał, czy ratusz będzie oczekiwał, aż MON, ŻW, organizatorzy, odizolują ludzi łamiących prawo i wykluczą ich z marszu. Prezydent stolicy powiedziała: "Tak, oczywiście, i (że) zabiorą te wszystkie emblematy"
Prezydent Warszawy przyznała jednak, że "jest luka prawna" i nie wiadomo, kto w takiej sytuacji "ma być pierwszy i jak to ma wyglądać". "Na pewno nie reagujemy (...) w sposób pochopny, ale reagujemy wtedy, kiedy trzeba" - podkreśliła. Gronkiewicz-Waltz wykluczyła też swoje uczestnictwo w marszu. "Sytuacja jest płynna, powiedziałabym, i z związku z tym moim obowiązkiem jest - tak jak rok temu, dwa lata temu - obserwacja tej sytuacji z centrum kryzysowego" - podkreśliła.
Na pytanie o sobotnie o odsłonięcie pomnika Lecha Kaczyńskiego na pl. Piłsudskiego stwierdziła, że "pomnik powinien stanąć, ale w Muzeum Powstania Warszawskiego".