Gośćmi „Wolnych Głosów: Popołudniu” byli warszawscy radni – Piotr Guział (Niezależny) i Oskar Hejka (Prawo i Sprawiedliwość), głównym tematem rozmowy była działka znajdująca się na ulicy Siennej 29.
– Zdobyć takie działki jak ta na Siennej 29, czy Chmielnej 70, to jak odziedziczyć kopalnie złota. Wyceny tych nieruchomości wahały się od 160 do 662 milionów złotych. Taki przychód miasto prognozowało po odpowiednim planie zagospodarowania. Gdyby miasto mogło sprzedać taką działkę to taką kwotę mogło uzyskać, tym bardzie prywatny biznes mógłby tyle pieniędzy zdobyć, bo prywatny biznes zawsze jest bardziej przedsiębiorczy. To kopalnia złota na samej działce, a mówimy tylko o niezabudowanym gruncie, tam dzisiaj jest trawnik, z kawałkiem parkingu, chodnika. Jak się popatrzy na tą działkę to zwykły trawnik, a może być wart kilkadziesiąt tysięcy złotych, a przecież plany zagospodarowania to fragmenty biznes planu – zauważył radny Hejka.
"Hanna Gronkiewicz-Waltz z zasady nie przychodziła na na sesje rady miasta"
Wedle Oskara Hejka winę za to, że bandycki proceder nie został w odpowiednim momencie powstrzymany ponoszą urzędnicy. – To są podobne sytuacja jak z Chmielną 70. Nie zagłębiając się w żadne szczegóły, bo to skomplikowane wywody prawne. Urzędnicy pod dowództwem Hanny Gronkiewicz-Waltz, którzy decydowali o nieruchomościach wartych miliardy złotych, mając sprzeczne ze sobą dowody, nie wykazywali dostatecznej czujności, nie chcieli wyjaśniać tych sprzeczności, za każdym razem interpretowali sprawy na korzyść osoby, która miała dostać zwrot. Mamy dowody, że spadkobierca zginął w trakcie wojny, a mamy kuratora na jego rzecz. To przecież wzbudza wątpliwości. Urzędnicy nie wyjaśniali tych sprzeczności – dodaje Oskar Hejka.
Podobnego zdania jest Piotr Guział. – Nieruchomości wycenia się prosto, jest tyle warta ile będzie ktoś chciał za nią zapłacić. Ocenia się ile może być warta nieruchomość, która tam stanie. W tym miejscu mogła stanąć wieża licząca sto kilkadziesiąt metrów, łatwo przeliczyć metry powierzchni użytkowej przez wartość komercyjną, dokonałem obliczeń i ona mogłaby być warta nawet miliard złotych. Urzędnicy starali się interpretować wszystko na korzyść tych, którzy mieliby być beneficjentami. Gdyby to były osoby starsze, weterani wojny, to można zrozumieć, ze chciano zaduśćuczynić te krzywdy, ale wszyscy wiedzieli, że handel roszczeniami ma miejsca, a osoby, które się ubiegają to cwani biznesmeni. Można było wszcząć korespondencję z naszymi placówkami w Izraelu, czy USA, gdzie część żydowskich rodzin wyjechała, po wojnie, można było użyć oficerów wywiadu, czy ta dokumentacja jest prawdziwa, czy ci ludzie mają rzeczywiście jakiś związek z tymi nieruchomościami, czy to nie są zwyczajne słupy. To był jeden wielki przekręt, przekręt gonił przekręt. Niewiedza nie usprawiedliwia, niewiedza to brak nadzoru. Wiele decyzji organy ścigania podejmują pod wpływem dziennikarskich dociekań, trzeba słuchać ludzi, przecież media poruszały te tematy. A ja przypominam, że Hanna Gronkiewicz-Waltz nawet na sesje rady miasta z zasady nie przychodziła – zakończył Piotr Guział.