– Jesteśmy narodem, gdzie sami się rozliczamy. Nie możemy naszej historii traktować jako faktografii, to jest z mało – mówił dla Telewizji Republika Piotr Grzybowski.
8 marca mija 45 lat od wiecu na Uniwersytecie Warszawskim, który stał się początkiem tzw. wydarzeń marcowych - kryzysu politycznego, związanego z falą studenckich protestów oraz walką wewnątrz PZPR.
– Ruch studentów, który potem został wykorzystany do rozgrywki komunistycznej - zaowocował tym czym dzisiaj nazywamy marzec 1968. Relacje międzynarodowe nabierają zupełnie innego formatu. Ten 68. rok jest dużo bliżej niż 45. Żyją naoczni świadkowie. Świadków jest bardzo dużo, którzy będą wiarygodni – mówił nam Grzybowski.
– Wygodne było, aby się wtedy w tej masie chronić. Trudno było rozpoznać kto jest ofiarą, która zasługuje na taką decyzję. Ruch repatriacji Żydów do Izraela wtedy się również odbywał. Myślę, że warto brać to pod uwagę. Jestem pewien, że wielu z nas uważa, że ten rok 68. nie był powodem do chluby. Powtarzany był mechanizm ubezwłasnowolnienia Polaków- podkreślił.
– Do dzisiaj się mówi, że sukces ma wielu ojców. Decyzja z 68. roku była nieroztropna i głupia. Łamała relacje międzyludzkie. Każdy naród chce ukrywać elementy historii, których się wstydzimy. Wstydzimy się za arystokrację polską, która nasz kraj sprzedała obcym siłą. Jesteśmy narodem, gdzie sami się rozliczamy. Nie możemy naszej historii traktować jako faktografii, to jest z mało.
Profesor Kik mówił nam o wydarzeniach z marca 68: Byłem maturzystą w liceum im. Adama Mickiewicza. W drodze do szkoły była próba strajku studentów, która została spacyfikowana przez milicjantów. Mimochodem znalazłem się w środku wydarzeń. Zbuntowałem licealistów. Były nas tysiące. Mi przypadło kierowanie tym ruchem przez trzy dni. Przez 3 dni kierowałem. Potem milicja wyciągnęła mnie z tłumu i aresztowała. To co myśmy rozpoczęli (uczniowie Mickiewicza) to było spontaniczne. Musieliśmy zareagować na szczucie ludzi psami i bicie ich. Odzyskiwaliśmy miasto i rozbijano nas — i tak przez trzy dni.