Gowin o wyborze nowych członków TK: To, czy jest to dobra decyzja dla przyszłego rządu, to sprawa marginalna, pytanie, czy jest to dobre dla Polski
To jest ewidentny skok koalicji PO-PSL-SLD na tak ważną instytucję jaką jest Trybunał Konstytucyjny, który nie powinien w najmniejszym nawet stopniu podlegać naciskom politycznym – mówił Gowin w rozmowie z reporterem Telewizji Republika.
Podczas trwającego od dzisiaj posiedzenia Sejmu, posłowie zagłosują m.in. w sprawie kandydatów na nowych członków Trybunału Konstytucyjnego. Pierwotnie Sejm miał przed końcem kadencji wybrać tylko trzech nowych sędziów, kadencja trzech obecnie urzędujących kończy się w listopadzie, ale na podstawie wprowadzony w wakacje zmian, podczas posiedzenia 8-9 października wybranych zostanie pięciu nowych członków TK (dwóch kolejnych sędziów kończy kadencję na początku grudnia). Czytaj więcej
– To czy jest to dobra decyzja dla przyszłego rządu, to sprawa marginalna, pytanie, czy jest to dobre z punktu widzenia Polski – komentował tę sprawę Jarosław Gowin. Polityk podkreślił, że głosowanie to ewidentny przykład próby wpłynięcia na działania TK.
– Wiadomo, że także cześć konstytucjonalistów uważa, że to głosowanie nad częścią kandydatów nie powinno się odbyć – tłumaczył Gowin.
Kopacz zaciąga zobowiązania na konto swoich następców
Polityk odniósł się także do zaplanowanego na to posiedzeniu Sejmu głosowania ws. prezydenckiego weta do ustawy o uzgodnieniu płci. – To marginalny temat, nie warto do niego wracać – mówił Gowin.
Jak podkreślił wprowadzenie w życie przepisów ustawy "byłoby bardzo złym rozwiązaniem prawnym". – Odrzucenie (weta prezydenta Dudy - red.) wymagałoby niemalże stuprocentowej jednomyślności w obu partia koalicyjnych (...) mam nadzieję, że są tam zdrowo myślący posłowie – dodał Gowin.
– Koalicja rządząca chce postawić następny rząd wobec faktów dokonany, to widać w działaniach premier Kopacz, która zaciąga zobowiązania na konto swoich następców – mówił polityk. Jak dodał, wnioskując na podstawie działań polityków partii rządzącej, po wyborach może powstać "koalicja strachu". – Z PSL, z lewicą, z Ryszardem Petru (...) ale w tej koalicji premierem nie będzie Ewa Kopacz – podsumował Gowin.
Przed wyborami trudno dzielić skórę na niedźwiedziu
Zapytam o ewentualne wystawienie Jarosława Kaczyńskiego na stanowisko premiera, Gowin zapewnił, że w wypadku zdobycia przez Prawo i Sprawiedliwości i zrzeszone prawicowe partie koalicyjne większości konstytucyjnej, premierem z pewnością zostanie Beata Szydło.
– W moich rozmowach z Jarosławem Kaczyńskim nie pojawiło się nic takiego (sugestie zmiany kandydata na premiera - red.), aby Jarosław Kaczyński zwątpił w Beatę Szydło – mówił Gowin.
Pytany o ewentualnego koalicjanta, którego prawica potrzebowałaby w wypadku zdobycia mniejszej ilości głosów, polityk dodał, że przed wyborami "trudno dzielić skórę na niedźwiedziu". – Dla mnie naturalnym partnerem byłby Paweł Kukiz, ale nie rozmawialiśmy na ten temat w gronie partii koalicyjnych – dodał Gowin, podkreślając, że "pewnym problemem, jest stanowisko Kukiza, który zarzeka się, że nie będzie z nikim tworzyć trwałej koalicji".
Czytaj więcej:
Głosowanie nad prezydenckim wetem i wybór sędziów TK. Trwa ostatnie posiedzenie Sejmu VII kadencji
Sondaż IBRiS z 6 października: PiS wciąż na czele, 6 partii w Sejmie