Gmyz o zamówieniach informatycznych: Syf, kiła i mogiła
– Na szczęście w tej chwili jest nowy dyrektor tej instytucji, Rafał Leśkiewicz, który był szefem archiwów w IPN. To człowiek znający się na robocie i autentyczny państwowiec. Będzie miał straszną stajnię Augiasza do posprzątania, jaką są zamówienia informatyczne. Powiedziałbym, że to syf, kiła i mogiła, co zostawiła PO – powiedział dziennikarz śledczy Telewizji Republika i "Do Rzeczy" Cezary Gmyz.
Gmyz powiedział w "Chłodnym okiem", że każdy, kto ma pojęcie, jak wygląda Polska poza rogatkami Warszawy, ten wie, ile daje program 500+. Jego zdaniem należy na miejscu porozmawiać z ludźmi, aby zobaczyć, co dla nich znaczy 500 złotych. – To nie jest tak, że to rozdawnictwo pieniędzy publicznych za nic. To publiczne koło zamachowe dla polskiej gospodarki, które już funkcjonuje bardzo dobrze, co stwierdziłem podczas swoich eskapad – dodał.
Program 500+? "Ludzie mogli spłacić swoje długi"
Dziennikarz stwierdził także, że w jego ocenie największym wyznacznikiem tego, co się dzieje w gospodarstwach domowych są zawsze wiejskie sklepiki. Jak dodał, funkcjonuje w nich coś, co nazywa się zeszyt, czyli możliwość kupowania produktów na kredyt. – To powoli staje się przeszłością, zeszyty stają się coraz bardziej chude. Ludzie mogli spłacić swoje długi. Przed każdym z takich sklepików istnieje grono osób, które rzeczywiście raczą się wyrobami alkoholowymi i okazje się, że na ogół bywalcy ławeczek sklepowych są kawalerami. Sklepowe, z którymi rozmawiałem powiedziały, że wydaje się na produkty najpotrzebniejsze, które były poza zasięgiem ludzi. To jest ogromna kwota z perspektywy lokalnej – ocenił.
"Pierwsza afera nie została jeszcze osądzona, co też woła o pomstę do nieba"
Gmyz odniósł się również do artykułu w tygodniku "Wprost", który dotyczy tzw. infoafery. Dziennikarz zaznaczył, że z rozmowy byłego szefa CBA Pawła Wojtunika i ówczesnej minister rozwoju regionalnego został wyciągnięty inny wątek. – Został przebadany raport CBA dot. tzw. Centrum Operacji Informatycznych, czyli czemuś, czemu oddano nadzór nad polską informatyką państwową. Oddał ten nadzór minister Sienkiewicz i Cichocki. Okazało się, że wyrzuciliśmy w błoto na niedziałający system 100 milionów złotych, z których nie odzyskamy ani złotówki z UE, bo są to koszty niekwalifikowane. Dziwi mnie, że nie ma jeszcze aktu oskarżenia, bo marnotrawstwo na taką skalę woła o pomstę do nieba (...) Centrum Projektów Informatycznych, czyli ta pierwsza afera nie została jeszcze osądzona, co też woła o pomstę do nieba – dodał.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Minister rodziny: Przestrzegam, by nie oceniać "500+" przez pryzmat indywidualnych przypadków