Gośćmi red. Marcina Bąka w programie "Wolne głosy" byli politycy Zbigniew Giżyński (PiS) oraz Mirosław Suchoń (KO)
W środę marszałek Sejmu ogłosiła, że wybory prezydenckie odbędą się 28 czerwca.
– PKW nie zgłosiła uwag do kalendarza wyborczego, niedługo moje postanowienie ws. zarządzenia wyborów prezydenckich zostanie opublikowane w Dzienniku Ustaw i ruszy kampania wyborcza; chciałabym, żeby to była uczciwa rywalizacja - poinformowała Elżbieta Witek.
Do daty wyborów odnieśli się goście Telewizji Republika. Mirosław Sochoń ocenił, że za chaos związany z wyborami odpowiadają rządzący.
– Myślę, że to dobrze, że te wybory się odbędą tego 28 czerwca. Dosyć długo trwały te różne sytuacje związane z wyborami, ale dzisiaj trzeba zapowiedzieć bardzo otwarcie i dobitnie, że jedyni, którzy są odpowiedzialni za ten chaos wyborczy, to jest rząd oraz pani marszałek Witek, reprezentująca PiS. […] Myślę, że jest to rzecz niespotykana w historii, żeby doprowadzić do takiego chaosu i pewnie […] w podręcznikach historii ten niechlubny moment znajdzie swoje miejsce. – powiedział polityk KO.
Na ten zarzut odpowiedział Zbigniew Giżyński.
– Jako historyk uśmiechnąłem się z tej kwiecistej mowy posła Suchonia […] Muszę pana lekko rozczarować- myślę, że to będzie to jedna linijka, że ze względu na pandemię koronawirusa wybory odbyły się w pomniejszym terminie, bo z perspektywy historii będzie to zdarzenie ciekawostkowe. – zauważył.
W dalszej części swojej wypowiedzi zaznaczył, że Prawo i Sprawiedliwość dało się wplątać w opozycyjną narrację.
– Aby być zgodnym z faktami historycznymi to ja się uderzę we własną pierś. Otóż rzeczywiście część naszego środowiska politycznego swego czasu przekonała pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego aby przeprowadzić te wybory w sposób całkowicie korespondencyjny i tak w sposób nie do końca udany zaprojektowano rozwiązania prawne, tak, że najpierw uchylono przepisy, dotyczące organizacji wyborów w tradycyjnej formie a dopiero potem staraliśmy się wprowadzić wybory korespondencyjne. To spowodowało, że sami na własne życzenie […] daliśmy się złapać w pułapkę opozycji, która była nieprzygotowana do wyborów ze względu na to, że przeprowadziła kampanię wyborczą, […] która zakończyła się katastrofą i za wszelką cenę musiała doprowadzić do tego, by wybory się nie odbyły w tym terminie, tylko później. Nie mając trochę wyjścia także ze względu na spory we własnym obozie politycznym, rzeczywiście musieliśmy ulec tej presji. – mówił polityk.
– Cieszę się natomiast, że te wybory odbędą się jednak w czerwcu, co umożliwi przede wszystkim to, że kandydat, którego Polacy wybiorą, będzie mógł objąć swój urząd 6 sierpnia tak jak upływa kadencja prezydenta Andrzeja Dudy, by nie było niepotrzebnej przerwy. – powiedział Giżyński.