Wymagałbym, żeby prezydent potrafił reagować bardziej bezstronnie w sytuacjach kryzysowych, a nie być notariuszem jednej strony politycznej - mówił na antenie TV Republika Zbigniew Girzyński. W ten sposób polityk Prawa i Sprawiedliwości odniósł się do słów Bronisława Komorowskiego o podważaniu wyników wyborów.
W popołudniowym paśmie Wolne Głosy o postawie prezydenta mówili Zbigniew Girzyński z PiS i Piotr Chmielowski z SLD.
– Dziwię się, że prezydent który powinien stać na straży konstytucji używa takiego języka. Wymaga się, by w sytuacjach kryzysowych dla demokracji potrafił stanąć ponad podziałami partyjnymi – mówił polityk PiS.
Girzyński podkreślił, że z jednej strony w tym sporze mamy polityków PO, którzy przekonują, że nic się nie stało i polityków PiS, których zdaniem doszło do skandalicznych zaniechań podczas tych wyborów.
– Wymagałbym, żeby prezydent potrafił reagować bardziej bezstronnie w sytuacjach kryzysowych dla demokracji, a nie być notariuszem jednej strony politycznej – podkreślił.
Polityk Prawa i Sprawiedliwości podkreślił, że zastanawiająca jest, że Komorowski nie zwrócił uwagi na pewien istotny fakt, że w ciągu 25 lat demokracji jest to pierwszy przypadek, kiedy są takie spory dotyczące prawidłowości wyborczej. Girzyński podkreślił, że PiS nie ma politycznego powodu, żeby kwestionować ich wynik, bo jego partia wygrała te wybory. Przypomniał, że wcześniej, kiedy jego partia przegrywała, takich protestów nie było.
– Prezydent na mocy konstytucji jest zobowiązany do innej reakcji niż ta – skwitował.
– Jeśli wsłuchamy się w wypowiedz prezydenta to on powiedział o "minowaniu sceny politycznej". Musi się więc spodziewać, że po wyrokach sądów, będą grube fajerwerki – stwierdził z kolei Chmielowski.
– Sędziowie albo zamiotą tę sprawę pod kołdrę albo zrobią fajerwerki. Wtedy się okaże czy to minowanie było ze strony polityków czy systemu. Orzeczenia sądowe wskażą czy to minowanie czy problemy - ocenił.