Spalarnia śmieci w Radzikowie pod Kołobrzegiem była „oczkiem w głowie” wiceministra środowiska Stanisława Gawłowskiego. Lobbował on na jej rzecz, a przeciwników nazywał „szkodnikami”. Kosztowała ona 2 mln euro unijnej dotacji. Problem w tym, że mimo hucznego otwarcia nigdy nie została uruchomiona i już nie zostanie.
Kołobrzeg to oprócz Koszalina jeden z mateczników Gawłowskiego. Od lat rządzą tu ludzie PO. Prezydent tego miasta Janusz Gromek specjalnie przyjechał pod budynek szczecińskiej prokuratury, by na oczach kamer przytulać Gawłowskiego, gdy ten został zatrzymany przez CBA. W Kołobrzegu wiele inwestycji prowadzili koledzy wiceministra – m.in. Bogdan K. (właściciel apartamentu w Chorwacji), który wraz z zawieszonym sekretarzem generalnym PO przebywa w areszcie. Dziś wiemy, że Gawłowski wiele inwestycji wspierał nie całkiem bezinteresownie, ale – jak ustaliła prokuratura – za łapówki sięgające setek tysięcy złotych.
Budowa spalarni w Radzikowie została w większości sfinansowana przez Europejski Fundusz Rozwoju Regionalnego, który podlegał Ministerstwu Rozwoju Regionalnego, kierowanemu przez Elżbietę Bieńkowską. Na spalarnie została przeznaczona dotacja w wysokości 2 mln euro. Inwestycja była prowadzona przez firmę Portka sp. z o.o., której właściciel znał się z posłem Stanisławem Gawłowskim. W spalarni miało być utylizowanych ok. 10 ton odpadów w ciągu doby.
Przeciwko inwestycji od samego początku protestowali mieszkańcy. Jednym z głównych jej przeciwników było Stowarzyszenie Ekologiczny Kołobrzeg. Spalarnia miała powstać w Radzikowie, tuż przy kołobrzeskiej dzielnicy uzdrowiskowej.
Czytaj więcej w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie"
Polacy pamiętają o ludobójstwie na Wołyniu - czytaj więcej w poniedziałkowym wydaniu "Codziennej" oraz na https://t.co/1HYRtWiDJA #GPC#Wołyń #Wolyn43 pic.twitter.com/lzq7huIha7
— GP Codziennie (@GPCodziennie) 8 lipca 2018