Poseł Krzysztof Gawkowski zapowiedział w programie "Pytanie Dnia" wprowadzenie nowego prawa, które ma wejść w życie w 2025 roku.
Zgodnie z zapowiedziami, nowe przepisy mają na celu karanie za dezinformację i rozpowszechnianie fake newsów. Regulacje te, jak podkreślił Gawkowski, będą zgodne z wytycznymi europejskimi, a kary mają dotyczyć zarówno osób prywatnych, jak i instytucji odpowiedzialnych za rozpowszechnianie nieprawdziwych treści.
Nowe prawo wywołuje jednak spore kontrowersje. Choć walka z fake newsami jest postrzegana jako kluczowa w kontekście walki z dezinformacją destabilizującą debatę publiczną, pojawiają się obawy, czy proponowane regulacje nie będą stanowiły zagrożenia dla demokracji i wolności słowa. Krytycy podkreślają, że centralnym problemem jest to, kto będzie decydował o tym, co stanowi dezinformację. W dobie coraz bardziej spolaryzowanej debaty publicznej, istnieje ryzyko, że nowe przepisy mogłyby być wykorzystywane do tłumienia niewygodnych opinii, co mogłoby podważyć zaufanie do instytucji państwowych.
Wolność słowa jest fundamentem demokracji, a wszelkie próby jej ograniczenia muszą być starannie wyważone. Pojawia się pytanie, jak państwo zapewni, że nowe przepisy będą stosowane obiektywnie, bez nadmiernej ingerencji w niezależność mediów i debaty publicznej. Wielu ekspertów podkreśla, że brak jasno określonych granic może doprowadzić do nadużyć, co w efekcie mogłoby zachwiać wiarygodnością instytucji publicznych.
Zwolennicy regulacji argumentują jednak, że w erze internetu i mediów społecznościowych, gdzie dezinformacja szerzy się w zastraszającym tempie, potrzebne są zdecydowane kroki, aby chronić społeczeństwo przed jej negatywnym wpływem. Jednak pytania o to, gdzie kończy się ochrona przed fake newsami, a zaczyna cenzura, wciąż pozostają otwarte.
Warto zastanowić się, jak państwo zamierza wypracować równowagę między zapewnieniem rzetelności informacji a ochroną podstawowych praw obywatelskich.
Po tym jak działa Tusk można się domyślać, co dla nich będzie dezinformacją. Wszystko, co nie będzie im wygodne - pisze czytelniczka naszego portalu. - To co oni chcą stworzyć narodowi polskiemu, tego nawet komuna nie widziała. Oni chcą niszczyć wszystkich, którzy będą (ich zdaniem)... siać dezinformację. Będą wyszukiwać w mediach społecznościowych ludzi i pod płaszczykiem przepisów, które sami stworzą będą ich zamykać. To jest system zastraszania społeczeństwa. Jeśli ludzie się nie obudzą, to niedługo będą musieli, żeby wyrazić swoją opinię, zejść do podziemia. To już nie komuna, to czasy wojny. Dziennikarz, ksiądz, urzędniczka przy kawie do koleżanki... każdy trafi "pod paragraf". Urzędniczkę jeszcze strażnik więzienny zdąży poniżyć. Znamy to już.
Źródło: Republika
Najnowsze
Czarnek: Hołownia szaleje, nie uznaje Sądu Najwyższego, który zatwierdził go jako posła na Sejm
Bronią swoich! Sejm odrzucił wniosek o uchylenie immunitetu Frysztakowi
Radni chcą skontrolować klub piłkarski WKS Śląsk Wrocław
Ostre słowa Kowalskiego: chce, żeby ten tchórz minister Kierwiński w końcu wyszedł!