– Ten proceder pokazuje ludziom, którzy się do nas zgłaszali z przekonaniem, że pozostaną w cieniu, zachowają anonimowość, że nie mogą czuć się bezpiecznie. Podważane jest zaufanie do nas dziennikarzy, nasza wiarygodność i w ogóle nasza praca – komentowała w programie "W Punkt" dzisiejsze doniesienia "Gazety Polskiej", dotyczące inwigilowania dziennikarzy przez służby specjalne, Anita Gargas.
Służba Kontrwywiadu Wojskowego w czasie rządów koalicji PO–PSL inwigilowała m.in. władze spółki i dziennikarzy Strefy Wolnego Słowa, a także przedsiębiorstwa z nią współpracujące – informuje "Gazeta Polska Codziennie". Dziennik pisze, że intensyfikacja działań tajnych służb nastąpiła po katastrofie smoleńskiej i w trakcie kampanii wyborczej Bronisława Komorowskiego. Z informacji "GPC" wynika, że zawiadomienie w sprawie nielegalnej inwigilacji środowisk konserwatywnych 10 dni temu trafiło do ministra sprawiedliwości i prokuratura generalnego Zbigniewa Ziobry. W zainteresowaniu służb mieli się znaleźć także adwokaci i pełnomocnicy, reprezentujący dziennikarzy mediów niezależnych. CZYTAJ WIĘCEJ...
– Nie jest to dla mnie zaskoczenie. Od dłuższego czasu, rozmawiając między sobą, ostrzegaliśmy się wzajemnie, żeby za dużo nie mówić przez telefon, bo nas podsłuchują – mówiła w Telewizji Republika Anita Gargas, która również znalazła się na liście podsłuchiwanych dziennikarzy. – Za czasów rządów PO–PSL i wcześniej, za SLD, zachowywaliśmy się ostrożnie – dodawała.
Dziennikarka podkreślała ogromną skalę, na jaką służby ingerowały w działalność dziennikarzy i osób z ich otoczenia. – Rozpracowywanie naszych kontaktów, naszych bliskich, gromadzenie informacji, które mogą przysłużyć się służbom specjalnym – wymieniała.
Jak zaznaczyła, w jej przypadku chodziło najprawdopodobniej o proces, jaki toczył się pomiędzy Służbą Kontrwywiadu Wojskowego a "Gazetą Polską". Sprawa miała charakter cywilny, a dotyczyła bierności służb po katastrofie smoleńskiej. – Ten cywilny proces był wnikliwie śledzowny przez SKW i przypuszczam, że to był główny powód rozpracowywania nas – stwierdziła.
Anita Gargas zwróciła uwagę na fakt, że sprawa, którą ujawniła "Gazeta Polska" powinna znaleźć się nie tylko w zainteresowaniu prokuratury, ale także środowisk i organizacji dziennikarskich. – Organizacje dziennikarskie powinny się wziąć w tej sprawie na serio do roboty – zaznaczała.
"Trzeba raz na zawsze skończyć z bezkarnością urzędników"
– Sytuacja jest porażająca. Nie może tak się stać, że nikt nie zostanie za to skazany. Trzeba raz na zawsze skończyć z bezkarnością urzędników – komentował sprawę mec. Artur Wdowczyk doradca centrum monitoringu prasy SDP. – Nielegalny podsłuch jest przekroczeniem uprawnień. To nie są z pewnością standardy krajów, które mienią się demokratycznymi – dodawał.
Jak podkreślał, podsłuchy godziły w tajemnicę adwokacką. – Obawiam się, że działania w stosunku do moich kolegów dotyczyły głównie naruszenia tajemnicy adwokackiej – ustalanie ststemu obrony, ujawnianie swojej wiedzy w trakcie postępowania. Jeżeli nielegalnie zdobywano wiedzę na temat tego, co zrobi pełnomocnik, to ewidentnie naruszano tajemnicę adwokacką – mówił. – Bez zaufania do obrońcy, nie ma tego zawodu – zaznaczał.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: