OPINIA | Katarzyna Wiśniewska, której antykościelną działalność dziennikarską opisał Artur Dmochowski w książce "Kościół Wyborczej" zalała strony swojej gazety oburzeniem na Episkopat za list, w którym biskupi zachęcają wiernych do wzięcia udziału w wyborach. Prawem dziennikarza jest wyrażanie swoich opinii, ale czytając artykuły "GW" poświęcone tej tematyce aż ciśnie się na usta: załóżcie sobie swój kościół i bądźcie w nim biskupami, papieżami, czy kim tam chcecie i szerzcie sobie aborcję, eutanazję i związki homoseksualne, a odnośnie Kościoła zróbcie to, co wasz redaktor naczelny zalecił ws. generała...
Nie będę ukrywać, że kiedy widzę na łamach gazety Adama Michnika artykuł dotyczący Kościoła wzdryga mną dreszcz obrzydzenia. Oto "zatroskani" o los Kościoła dziennikarze z Czerskiej spieszą, żeby udowodnić dlaczego to oni mają rację w najważniejszych dla niego sprawach, a nie hierarchowie. Katarzyna Wiśniewska, która często występuje w roli "obrońcy" prawdziwego Kościoła, w swoim ostatnim artykule poświęciła dużo uwagi listowi Episkopatu ws. wyborów parlamentarnych. Przekonuje, że na przedwyborczy głos biskupów czekała z ciekawością. "To sygnał, czy biskupi zachowają polityczną neutralność, czy zaangażują się w kampanię" – pisze dziennikarka i przytacza fragment listu: "Każdy obywatel - wierzący w szczególności - ma prawo i obowiązek uczestniczenia w zbliżających się wyborach parlamentarnych" - napisali w komunikacie wszyscy biskupi. I zastrzegli: "Pamiętajmy jednocześnie, że Kościół mocą swej misji oraz zgodnie ze swą istotą nie powinien wiązać się z żadną partią lub systemem politycznym, gospodarczym czy społecznym".
Wiśniewska stwierdza, że gdyby tu odezwa się kończyła, nie można by mieć do hierarchów najmniejszych pretensji, a raczej wyrazić uznanie. W jej ocenie jednak kolejne zdanie WPRAWIA W KONSTERNACJĘ. To "oburzające" zdanie brzmi następująco: "Zachęcamy więc każdego z wiernych do głosowania w zgodzie z własnym sumieniem, wrażliwym na dobro wspólne i stojącym na straży życia każdego człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci".
"Bo jak w końcu zalecają głosować biskupi: w zgodzie z sumieniem czy na tych, którzy "stoją na straży życia" od poczęcia do śmierci (czytaj: są radykalnymi przeciwnikami aborcji i eutanazji)? Przecież dla wielu obywateli głosowanie w zgodzie z sumieniem oznaczać będzie głosowanie na zwolennika bardziej liberalnego prawa w tych kwestiach. Szkoda że biskupi takie niuanse bagatelizują. To raczej zachęta do głosowania zgodnie z sumieniem Episkopatu, a nie własnym" – pisze Wiśniewska.
Dziennikarka odczytuje przesłanie Episkopatu jako zaangażowanie się w kampanię wyborczą przez sugerowanie oddania głosu na konkretną partię. Gdyby iść tym tokiem myślenia, hierarchowie powinni w swoim liście posłużyć się cytatem z klasyka: róbta co chceta... Tylko, że czy "Gazeta Wyborcza" tego chce, czy nie, ochrona życia nie jest programem konkretnej partii politycznej, a jest wpisana w naukę Kościoła, zaś zadaniem Episkopatu jest przypominanie o tym wiernym. I żadne paszkwile autorytetów z Czerskiej tego nie zmienią.