Bieszczadzki GOPR opublikował na Facebooku zdjęcie dłoni turysty, któremu po piątkowej wyprawie na Przełęczy Goprowskiej musieli pomóc ratownicy. – Do odmrożenia doszło z powodu zlekceważenia pierwszych objawów – przyznał mężczyzna.
W weekend w Bieszczadach powyżej górnej granicy lasu obowiązywał drugi w pięciostopniowej, rosnącej skali stopień zagrożenia lawinowego, było ok. -15 st. C. „Warunki w górach były bardzo trudne, silny, porywisty wiatr, mróz i duży opad śniegu a także bardzo ograniczona widoczność. Skiturowcy utknęli w miejscu, gdzie był duży depozyt śniegu, dlatego nie mogli odnaleźć dalszej drogi” – napisał GOPR Bieszczady. „Wyprawa skończyła się szczęśliwie, z wyjątkiem odmrożenia palców rąk u jednego z jej uczestników – dodano.
Portal Tatromaniak zamieścił relację poszkodowanego. „Według mnie byliśmy dobrze przygotowani, miałem drugie ciepłe rękawice, miałem dodatkową odzież, herbatę w termosie z zapasem do samego końca. Wszyscy mieliśmy detektory”. Dodał jednak, że zlekceważył pierwsze niepokojące objawy. „Czułem lekkie odrętwienie, ale nie zimno. I to był moment na wyjęcie ciepłych rękawic. Potem było już za późno. Mimo to walczyłem do końca, bo miejsca na skuterze potrzebowali inni” – zrelacjonował turysta.
Przyznał, że grupa popełniła błąd, nie decydując się na odwrót. „Wszystko szło dobrze do szczytu Halicza. Potem warunki na grani zaczęły wykańczać niektórych i spowolniły grupę. Byliśmy grupą, więc czekaliśmy na resztę. W mrozie i wietrze. Odwrót w tamtym momencie nie miał sensu, bo brakowało nam 30 minut na podejście na przełęcz pod Tarnicą a potem już miał być bezpieczny zjazd. Błędy były. Zabrakło decyzji o odwrocie na wcześniejszym etapie, ale będąc w grupie trudno ją podjąć, gdy wydaje się, że szybciej i łatwiej jest iść do przodu. Dziękujemy ratownikom za sprawną akcję. Jankowi za ekspresowy czas dotarcia i ciągle słowa otuchy. Byłem w wielu różnych górach. To, czego doświadczyliśmy wczoraj, to nauczka, że żadnych nie wolno lekceważyć”.