– Bundestag na złość, nie jako instytucja, a frakcja liberalna, gościł Ludmiłę Kozłowską. Wszystko to było elementem walki politycznej. Kłamstwo ma jednak krótkie nogi – mówił europoseł Jacek Saryusz-Wolski o jawnej sympatii europejskich instytucji wobec fundacji "Otwarty Dialog". Zapraszamy na drugą część programu red. Doroty Kani "Koniec Systemu".
– Pan Boni, który organizował jej obronę, obecnie się dystansuje. Nie sposób teraz tego nie robić. Wcześniej pojawił się oficjalny komunikat polskiego koordynatora służb specjalnych nt. podejrzanych związków fundacji "Otwarty Dialog" – przypomniał europoseł Saryusz-Wolski.
– Bundestag na złość, nie jako instytucja, a frakcja liberalna, gościł Ludmiłę Kozłowską. Wszystko to było elementem walki politycznej. Kłamstwo ma jednak krótkie nogi – mówił. Europoseł wskazał, że "dwa lata temu wiedział, od swoich źródeł, o niejasnym finansowaniu fundacji". – Próbowałem uczulić. Reakcja? Niewiara i mur odrzucenia, na zasadzie "wszystko co płynie z Polski jest niewiarygodne". "Times" jest na tyle poważnym tytułem, że nie pozwoliłby sobie na nieprawdziwą publikację. Być może na przyszłość polskie stanowisko będzie traktowane poważniej – mówił.
Dalsze losy fundacji "Otwarty Dialog"
– Sądzę, że sprawa zniknie, zostanie przemilczana. Pytanie jak to się rozstrzygnie na gruncie prawnym. Wpływy rosyjskie w Parlamencie Europejskim sięgają bardzo głęboko – tłumaczył polityk. Przywołał, że "dwa bądź trzy miesiące temu w Brukseli miejscowe źródła podały, że jest ok. 250 szpiegów chińskich i 250 szpiegów rosyjskich". – To ludzie, którzy działają pod różnymi przykrywkami, tj. dziennikarze, lobbyści, organizacje pozarządowe – wymieniał.
Tłumaczył dalej, że podmioty te wpływają na proces decyzyjny, nastroje, opinie, a na samym końcu - rozstrzygnięcia i decyzje. – Cała historia Nord Streamu to przedmiot bardzo intensywnej pracy służb. W Parlamencie Europejskim jest ok. 100 posłów, którzy głosują jawnie prorosyjsko. To zarówno skrajnie lewa jak i prawa strona. W głosowaniach nad znakomitym raportem pani poseł Fotygi nt. dezinformacji rosyjskiej w Europie, ponad sto osób zagłosowało inaczej – wskazał Saryusz-Wolski.
Parlament Europejski przyszłej kadencji
– Będzie wyglądał inaczej. Pojawi się większa reprezentacja prawicy i liberałów. Uszczupli się liczba ludowców i socjalistów. Jeśli chodzi o tzw. "przyjaciół Rosji", oni są wszędzie. Nie jest tak, że należą tylko do skrajnych lewicy czy prawicy. Są sympatyzujące z Rosją ruchy polityczne, które otwarcie to deklarują. Marine le Pen, czyli Zgromadzenie Narodowe czy Liga Włoska. To wysoce nieestetyczne i nieetyczne – ocenił europoseł.
– Realizujący faktyczne związki z Rosją to jest SPD i Schroeder, to jest CDU i CSU - ci wszyscy, którzy w koalicyjnym rządzie niemieckim, w Austrii, Holandii i Francji, realizują projekt Nord Stream, którego wymiar nie wynosi 3 czy 30 milionów, a 10 miliardów euro. To jest prawdziwe małżeństwo strategiczne – podkreślił, zwracając uwagę na istotę problemu.
Saryusz-Wolski zadeklarował, że należy do grona, które walczy z Nord Stream. Zwrócił też uwagę na rolę Stanów Zjednoczonych w procesie zatrzymania budowy rurociągów. – Gdyby jakieś czynniki wewnętrzne w Stanach Zjednoczonych skłoniłyby prezydenta Trumpa do nałożenia sankcji, byłby to koniec tego projektu. N razie jednak wróżymy z fusów. Prezydentowi Trumpowi musiałoby się politycznie opłacać zagrać przeciwko Rosji. Póki co tylko grozi – ocenił.
Red. Kania zwróciła uwagę, że na eksponowanych stanowiskach w europejskich instytucjach znajdują się Polacy. – Na naszych polityków, mówię o komisarz Bieńkowskiej czy Donaldzie Tusku, nie mamy zatem co liczyć? – zapytała red. Kania. Pierwszej reakcji Saryusza-Wolskiego nie sposób zwerbalizować. W zamian, poniżej załączamy zrzut ekranu, ukazujący jego odpowiedź. Po chwili, europoseł szczęśliwie odzyskał głos.
– Komisja Europejska formalnie się sprzeciwia. W oparciu o stare prawo, mogła to (Nord Stream -red.) zatrzymać. Nie chciała. Stwierdziła, że prawo europejskie nie wystarcza, i że trzeba sformułować nowe. W długich bólach tworzyła się dyrektywa gazowa, która potem stała się dyrektywą bezzębną. W istocie utrudnia Nord Streamowi życie, ale go nie zatrzymuje. Efekt jest taki, że daje alibi, jakoby "Nord Stream dział się w świetle i z pełnym respektem prawa europejskiego" – tłumaczył działania KE.
Podkreślił, że "nawet gdyby w 200 proc. Nord Stream był zgodny z prawem energetycznym europejskim, to należałoby go zatrzymać z przyczyn geopolitycznych, geostrategicznych, a wręcz militarnych".
Przyszłość Donalda Tuska
Tusk 3 maja br. ma wygłosić na Uniwersytecie Warszawskim wykład "Nadzieja i odpowiedzialność. O Konstytucji, Europie i wolnych wyborach". W połowie kwietnia powiedział dziennikarzom w PE w Strasburgu, że podczas wizyty w Polsce tego dnia będzie miał "coś ciekawego i ważnego do powiedzenia". Jak dodał, to dobry dzień, by mówić o konstytucji, miejscu Polski w Europie, znaczeniu wolności i wolnych wyborach.
– Uchodzę za tuskologa, tudzież nemesis Tuska z racji minionej konfrontacji. Jak będzie? Nie wiem. Wiem natomiast, jak powinno być – stwierdził stanowczo. Wskazał, że "Donald Tusk powinien odejść z polityki w niesławie".
– Stoję na stanowisku, że zawiódł Polskę, zdradził jej interesy, zawiódł oczekiwania Europy Środkowo-Wschodniej, ale też oczekiwania i interes ogólnounijny. Była wielka nadzieja, że będzie reprezentował naszą część Europy, naszą wrażliwość w sprawach wschodnich – mówił o nadziejach, które wiązano po wyborze Donalda Tuska na Prezesa Rady Ministrów.
– W sprawach Rosji, Ukrainy, nic nie zrobił. W sprawie Nord Streamu, ogłosił Unię Energetyczną - nic nie zrobił. Formalnie mógł interweniować, gdy działa się nawała migracyjna - nic nie zrobił. Objął pewną taktykę: po wszystkim wychodzi i uprawia public relations. Brexit formalnie jest kompetencją przewodniczącego Rady Europejskiej, a nie przewodniczącego Komisji Europejskiej Jean Claude-Junckera. Brexit to katastrofa dla polskich interesów. Aż się prosiło, aby próbować to zatrzymać. Zawiódł we wszystkich oczekiwaniach, w których można było liczyć na to, że będzie polski głos w Europie. Nie był polskim głosem w Europie. Pytanie czyim? Zawiódł. Ktoś, kto w polityce zawodzi, odchodzi. Taka jest zasada – zwrócił się w pośrednim apelu do szefa Rady Europejskiej.
– W Unii nie ma dla niego innego stanowiska. Każda inna funkcja byłaby zejściem poniżej, tego się nie praktykuje. Nie praktykuje się również, aby przewodniczący Rady Europejskiej interweniował i był graczem politycznym na scenie kraju członkowskiego, zwłaszcza własnego. To sprzeczne z art. 15.6 traktatu, który mówi, że "nie wolno pełnić ról publicznych w kraju członkowskim". On wkroczył i nieformalnie kierował opozycją – odniósł się do działań Tuska .
– Moja znajomość Donalda Tuska każe mi sądzić, że zależy mu wyłącznie na własnym interesie. Jak go odczyta? Zobaczymy – podsumował Jacek Saryusz-Wolski, "jedynka" na warszawskiej liście Prawa i Sprawiedliwości w nadchodzących wyborach do Parlamentu Europejskiego.