Były główny inspektor sanitarny Andrzej Trybusz orzekł, że poprawa sytuacji epidemiologicznej jest krucha, więc zbyt szybkie odchodzenie od obostrzeń nie jest wskazane. Jego zdaniem rząd za szybko zdecydował o jednym terminie ferii dla wszystkich regionów.
- Jeśli obserwujemy poprawę sytuacji epidemiologicznej, to jest ona bardzo krucha. W związku z powyższym, jeśli obostrzenia już zostały wprowadzone, to myślę, że zbyt szybkie odchodzenie od nich nie byłoby wskazane. Tym bardziej, że nadchodzi okres dość trudny – święta, zakupy, mimo wszystko spotkania – zaznaczył ekspert.
Trybusz podkreślił, że do większości zakażeń dochodzi w domach, pomiędzy członkami rodziny. Jak zaznaczył istotą wprowadzanych obostrzeń, takich jak zamknięcie galerii handlowych, kin czy restauracji jest zmniejszenie kontaktów między ludźmi.
- To jest bardzo istotne. W okresie wiosennego lockdownu jedna osoba zakażona kontaktowała się z mniej niż trzema osobami. Gdy później poluzowano znaczną cześć ograniczeń to liczba kontaktów wzrosła nagle do 9-10, czyli jedna osoba zakażona miała kontakt z 9-10 osobami – podkreślił.
Ekspert ocenił, że rząd pospieszył się z decyzją o wprowadzeniu ferii dla wszystkich województw w jednym terminie.
- Mimo wszystko powinniśmy poczekać, jak odbiją się na sytuacji epidemiologicznej święta i wówczas podejmować decyzje – podkreślił.
Ocenił, że pomimo obostrzeń wiele osób wyjedzie na ferie w ramach "wyjazdów służbowych".
- Widzieliśmy już grupki młodzieży ciągnące "walizki służbowe" do hoteli – powiedział.
Trybusz zaznaczył, że w Polsce "nie mamy rozeznania, gdzie poza środowiskami domowymi powstają zakażenia, bo u nas takich analiz się nie prowadzi". Wskazał przy tym, na jakość danych publikowanych na stronie resortu zdrowia.
- Powiedzieć, że one są skromne, to w zasadzie nic nie powiedzieć – ocenił.
Były szef GIS podkreślił, że ewentualne otwarcie szkół po feriach zimowych powinno być uzależnione od konkretnych warunków i możliwości wprowadzania zasad sanitarnych w poszczególnych placówkach. Ostrzegł przed przywróceniem normalnych zajęć we wszystkich szkołach, tak jak we wrześniu.
- Jeśli pójdziemy tą samą drogą, to jest kolejna droga do katastrofy – podkreślił.