Dziś jemy jak najwięcej! Z powidłami, dżemem, adwokatem czy budyniem. Trzeba zjeść choć jednego pączka!
W Tłusty Czwartek, ostatni czwartek przed wielkim postem, dozwolone jest objadanie się. W Polsce symbolem takiego obżarstwa są pączki i faworki. Od rana do cukierni ustawiają się długie kolejki chętnych po tłustoczwartkowe przysmaki.
Geneza tłustego czwartku kojarzona jest z pogaństwem. W ten dzień świętowano odejście zimy i nadejście wiosny. W "zapusty", bo tak nazywany jest inaczej ten dzień, niegdyś objadano się tłustymi potrawami, zwłaszcza mięsami, które zapijano alkoholem. Deser zaś stanowiły właśnie pączki, nadziewane słoniną, boczkiem lub mięsem.
Portal money.pl pokusił się o takie wyliczenia. Przy założeniu, że kupujemy pączki kosztujące 98 groszy za sztukę, ze średniego wynagrodzenia netto możemy kupić 3603 pączki. Wersja ekonomiczna zakłada, że kupujemy pączki w markecie za 55 groszy. W takim przypadku moglibyśmy kupić aż 6420 pączków, a w lutym moglibyśmy ich zjeść 229 DZIENNIE!
Istnieje przesąd, który mówi, że nie zjedzenie choćby jednego pączka w Tłusty Czwartek przynosi nieszczęście.