Jeden z największych bohaterów XX wieku był więźniem Auschwitz numer 4859, a trafił tam jako ochotnik – pisze dziennikarz New York Times Nicholas Kristof. Sylwetka Witolda Pileckiego stanowi dla niego źródło refleksji nad okrucieństwem historii.
W tekście zatytułowanym „Heroes and Bystanders” (bohaterowie i bierni widzowie) Kristof przypomina bohaterstwo rotmistrza Witolda Pileckiego. Pisze o jego dokonaniach, organizowaniu ruchu oporu w niemieckim obozie Auschwitz oraz ucieczce stamtąd.
Był torturowany, a następnie wykonano na nim egzekucję – nie zrobili tego Naziści, lecz w 1947 roku, już po wojnie, komuniści. Bohaterstwo Pileckiego przez dekady było przemilczane – czytamy.
Postać Witolda Pileckiego jest pretekstem do rozważań nad okrucieństwem historii. Dziennikarz „NYT”, oprócz Auschwitz, przywołuje ludobójstwo Ormian, czy ofiary w Rwandzie.
Dla mnie lekcją historii jest to, że najlepszym sposobem na uczenie ofiar okrucieństw jest stawienie czoła rzeziom dziś. Najszlachetniejszym sposobem uhonorowania Żydów, Ormian, czy ofiarom ludobójstwa w Rwandzie nie są uroczystości, lecz działania na rzecz ograniczenia masowych zbrodni, które mają miejsce dziś – pisze Nicholas Kristof.
Dziennikarz przypomina, że nawet podczas Holokaustu, bohaterstwo takich postaci jak Pilecki czy Jan Karski, którzy desperacko próbowali wstrząsnąć sumieniem światowych przywódców, nie wywołało zainteresowania tym, że gdzieś na świeci ma miejsce „przemysłowe zabijanie ludzi”.
Od tamtego czasu raz po raz światowi przywódcy używali słów „nigdy więcej”, ale rzadko oferowali coś więcej poza pustymi słowami – czytamy w tekście Kristofa.
Jego zdaniem podstawową lekcją płynącą z historii nie jest tylko to, że ludzie są zdolni do niewyobrażalnego zła, a nie którzy – jak Witold Pilecki – do porywającego bohaterstwa, ale to, że na okrucieństwo łatwo jest przyzwolić.