Dziennikarz Gazety Wyborczej domaga się... przeprosin dla Zelnika. "Jestem zażenowany wygłupami osób z własnego środowiska"
"Trzeba upaść na głowę, żeby puścić w radiu nagranie z Jerzym Zelnikiem i na serio twierdzić, że aktor zdradził kolegów. Te śmichy-chichy, ta radość, że oto ujawniliśmy pisowską mentalność, wywołuje mój odruch wymiotny" – pisze Grzegorz Sroczyński.
Sroczyński krytykuje kolegów z Eska Rock za to, że, telefonując do Zielnika, nie wzięli pod uwagę, że mężczyzna w podeszłym już wieku, znajduje się na dworcu i nie do końca słyszy, co mają mu do powiedzenia.
Dodatkowo dziennikarz Gazety Wyborczej zauważa, że pytania zadawane aktorowi były "mętne", a Zielnik wybrnął z tej sytuacji z klasą.
Zdaniem Sroczyńskiego nie powiedział nic, co mogłoby go skompromitować, wręcz przeciwnie, odnosił się z szacunkiem do osób o odmiennych od niego poglądach.
"Współczuję Jerzemu Zelnikowi, nie wszyscy zadadzą sobie trud odsłuchania całego tego idiotycznego pasztetu. Sprawa jest kompromitująca nie dla Jerzego Zelnika, lecz dla ludzi z naszej strony barykady, którzy się tym zachwycają i kolportują" – dodaje dziennikarz Wyborczej.
Zelnik: Zapewniam moich przyjaciół, że nawet pod wpływem tortur nie zachowałbym się tak po świńsku
Aktor Jerzy Zelnik odniósł się na antenie TV Republika, do manipulacji radia Eska Rock, jakiej stał się ofiarą. – Nie jestem tą sprawą ani zmęczony ani upodlony, bo jestem dalece w zgodzie z własnym sumieniem – powiedział aktor.
W rozmowie z Jakubem Morozem Jerzy Zelnik poinformował, że nie będzie występował w tej sprawie na drogę sądową. – Gdyby to było w trybie wyborczym - gdybym zgodził się kandydować - sprawa rozstrzygnęłaby się szybko – mówił. Jak tłumaczył, cyfrową modyfikację nagrania trudno udowodnić, więc postępowanie na pewno by trwało długo i byłoby to "słowo przeciwko słowu". – A ja miałbym udowadniać, że nie jestem wielbłądem – dodał. CZYTAJ WIĘCEJ...