– Nieprzemyślany protest może doprowadzić do likwidacji szpitala, który leczy 200 tys. najciężej chorych dzieci z całego kraju i który wykonuje niektóre procedury jako jedyny w kraju – straszyła podczas dzisiejszej konferencji prasowej dyrektorka Centrum Zdrowia Dziecka Małgorzata Syczewska.
Jak tłumaczyła Syczewska w rozmowie z mediami, protest pielęgniarek jest nieprzemyślany, a żądania nierealne do spełnienia. – Nieprzemyślany protest pielęgniarek z Centrum Zdrowia Dziecka może doprowadzić do likwidacji szpitala – mówiła dyrektor placówki.
Jak podkreślała, strajk może przynieść nie tylko utrudnienia dla pacjentów, ale narazić placówkę na straty, albo nawet likwidację. Syczewska wezwała pielęgniarki do zakończenia protestu i powrotu do pracy, ponieważ CZD nie ma pieniędzy na spełnienie ich żądań. – Jedynymi, którzy mogą uchronić instytut od tragedii, są sami strajkujący – dodała dyrektor CZD.
Niskie pensje i brak personelu
Strajk rozpoczął się w ubiegły wtorek. Pielęgniarki domagają się wyższych pensji lepszych warunków pracy. Jak dodają, w całym CZD jest ich po prostu za mało. W ubiegłym roku pielęgniarki miały obiecane 400 złotych podwyżki, i jak twierdzą, do tej pory dostały tylko część tej kwoty. Spór zbiorowy pielęgniarek z dyrekcją trwa od grudnia 2014 r.
Strajk pielęgniarek polega na na odejściu od łóżka chorego. Z kolei w oddziałach, w których może dojść do bezpośredniego zagrożenia życia pielęgniarki będą pracować w ramach ustalonego grafiku z wyłączeniem dyżurów zleconych. Ze strajku wyłączone są bloki operacyjne, patologia noworodka i oddział intensywnej terapii. Na pozostałych oddziałach pozostanie pielęgniarka oddziałowa i jedna pielęgniarka.
Strajk ma potrwać do odwołania. W związku z nim zostały odwołane planowane operacje, a także badania diagnostyczne, zaś mają być tylko wykonywane zabiegi nagłe. Ze strajku wyłączony nie został oddział onkologiczny.