– Jeśli chodzi o liczbę testów, to my testów mamy w tej chwili dużo i cały czas kupujemy. Natomiast dzisiaj, gdybyśmy chcieli rzeczywiście wykonywać dziennie więcej niż te 4 tysięcy, to byłby zapewne problem z liczbą placówek, które mogą je realizować – mówił w TVN24 szef kancelarii premiera Michał Dworczyk.
– Jeżeli byśmy porównali określone etapy walki z epidemią, jeżeli byśmy porównali, ile testów wykonywano choćby w krajach (...) Europy Zachodniej przy tej liczbie zachorowań, które ma miejsce u nas, to okazałoby się, że ta liczba jest bardzo zbliżona. To kwestia etapu rozwoju epidemii, a nie tego, jak niektórzy sugerują, że brakuje testów, czy tych testów z jakichś powodów rząd czy służba zdrowia nie chce przeprowadzać – stwierdził Dworczyk.
– Opieram się oczywiście na danych Ministerstwa Zdrowia i GIS, ale mogę tylko powtórzyć, że jest to adekwatne do etapu epidemii, na którym Polska się znajduje. Jeżeli chodzi w ogóle o nasze moce przerobowe, mówiąc tak kolokwialnie, to one są na poziomie między 3500 a 4000 [testów na dobę]. Mówię to z pamięci, nie posługując się danymi. Precyzyjne dane są oczywiście dostępne w MZ i one się wciąż powiększają, dlatego że liczba laboratoriów, które wykonują testy, też się zwiększa – dodawał.
Dopytywany o wprowadzenie stanu wyjątkowe i przełożenie wyborów prezydenckich, Michał Dworczyk stwierdził, że na chwilę obecną nie ma takich przesłanek. – To nie jest kwestia tego, co dzisiaj pan redaktor czy ja czujemy, tylko kwestia pewnego porządku prawnego (...). Dzisiaj nie ma przesłanek, żeby wprowadzić stan nadzwyczajny. Takie są fakty. Dzisiaj państwo działa w oparciu, mówię o walce z chorobą, o dwie ustawy. Specustawa i druga ustawa z 2008 roku o zwalczaniu chorób zakaźnych i epidemii – tłumaczył.
Najnowsze
Republika zdominowała konkurencję w Święto Niepodległości - rekordowa oglądalność i wyświetlenia w Internecie