– Komisja Europejska chyba chciała wcześniej rozszerzyć swoje kompetencje i na przykładzie Polski wykonać taki zabieg. Nie udało się, mamy krok w tył – mówił w Telewizji Republika dr Piotr Bajda z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, komentując ostatnie wydarzenia związane z działaniami Komisji Europejskiej ws. Polski. – Ten tydzień miał się zakończyć biczowaniem. Nie doszło do tego
Ustalono element wzajemnych relacji między KE a rządem – dodawał.
W poniedziałek Frans Timmermans, według wcześniejszych zapowiedzi, miał przyjąć opinię na temat praworządności w Polsce, jednak do tego nie doszło. Komisja Europejska poinformowała jedynie, że trwają konstruktywne rozmowy z polskimi władzami.
Wczoraj w Warszawie odbyło się spotkanie premier Beaty Szydło z wiceszefem KE. – Rząd zaproponował rozwiązanie, które może zostać przyjęte przez parlament i zażegnać spór wokół Trybunału Konstytucyjnego – komentowała Szydło po spotkaniu z Timmermansem. Nieoficjalnie do kolejnego spotkania ma dojść we wtorek.
Dzisiaj wiceszef KE relacjonował spotkanie na zgromadzeniu Komisji Europejskiej. – Jeśli dialog z polskimi władzami przyniesie rezultaty, Komisja Europejska nie będzie przyjmować opinii na temat praworządności w Polsce – stwierdził Timmermans.
"KE ma ochotę, żeby na Polsce przetestować tę procedurę"
Zdaniem dr Bajdy, uspokojona sytuacja nie musi utrzymać się zbyt długo, ponieważ uruchamiając procedurę praworządności w stosunku do Polski, Komisja Europejska umacnia swoją pozycję wobec mniejszych państw europejskich.
– Pamiętajmy, że udało im się obalić prezydenturę Berlusconiego . Komisja Europejska ma ochotę, żeby na Polsce przetestować tę procedurę. Jeśli uda się spacyfikować to, co się dzieje w Polsce, jeśli to się uda przeprowadzić na szóstym co do wielkości państwie UE, to bunt tych mniejszych staje się mniej prawdopodobny – tłumaczył.
Dopytywany, czy na drodze KE nie staną traktaty, które teoretycznie nie pozwalają na tak szeroką ingerencję w sprawy poszczególnych państw, stwierdził, że "ważne jest, kto te traktaty interpretuje".
– Pamiętajmy o tym, że KE i jej urzędy mają wyjątkową umiejętność – mamy coś zapisane w traktatach, ale potem najważniejsze jest to, kto te traktaty interpretuje – uznał.