– Ludzie nie zapomną o tych, którzy promowali Ludmiłę Kozłowską i jej męża w kuluarach europejskich instytucji. Pamiętam podniesiony lament, gdy wnosiliśmy za wydaleniem ich ze strefy Schengen – mówił poseł Dominik Tarczyński, odnosząc się do publikacji "Sunday Times" ws. fundacji "Otwarty Dialog".
Brytyjski tygodnik „Sunday Times” poinformował o zarzutach komisji parlamentu Mołdawii wobec Fundacji Otwarty Dialog. Sprawa dotyczy przyjęcia 1,5 mln funtów od szkockich firm-słupów w zamian za lobbing na rzecz oligarchów.
Powołując się na dokument komisji parlamentarnej Mołdawii z lutego br. „Sunday Times” wskazuje, że według ustaleń posłów dwie szkockie firmy – Kariastra Project LLP i Stoppard Consulting – miały zaksięgować na swoich kontach ponad 26 milionów funtów pochodzących z budzących wątpliwości źródeł, a część tej kwoty mogła docelowo trafić do Fundacji Otwarty Dialog.
Według sugestii zawartych w mołdawskim raporcie, które przytacza gazeta, pieniądze miały być przekazane fundacji dla sfinansowania kampanii lobbingowej na rzecz mołdawskiego oligarchy Veaceslava Platona oraz bankiera z Kazachstanu, Muchtara Ablazowa.
W raporcie mołdawskiej komisji stwierdzono m.in., że Fundacja Otwarty Dialog ingerowała w wewnętrzne sprawy Mołdawii, a środki finansowe organizacji pochodziły m.in. z „rosyjskich instytucji wojskowych, pieniędzy z rajów podatkowych”.
W rozmowie z red. Stankowskim, poseł Tarczyński nie wykazał zaskoczenia. – To są kwestie znane, mówiłem o tym wielokrotnie. Sam złożyłem zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa. Postępowanie trwa. Cieszę się, że możemy usłyszeć o tym z Wielkiej Brytanii czy Australii – mówił w odniesieniu do publikacji brytyjskiego "Sunday Times".
– Ludzie nie zapomną o tych, którzy promowali Ludmiłę Kozłowską i jej męża w kuluarach europejskich instytucji. Pamiętam podniesiony lament, gdy wnosiliśmy za wydaleniem ich ze strefy Schengen. Polskie służby doskonale wiedziały, przed kim chronić nasz kraj. Nie jestem zaskoczony – tłumaczył kandydat Prawa i Sprawiedliwości w nadchodzących wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Polityk dodał, że "takich fundacji jest bardzo dużo". – Nie mówimy o jednej organizacji, to naczynia połączone. W mojej ocenie to sieć ludzi, którzy funkcjonują w różnych środowiskach. Nie boję się o tym mówić. Próbują inżynierii społecznej. Ci, którzy obserwują scenę polityczną, na pewno to dostrzegają – podsumował w specjalnym wydaniu Telewizji Republika.